Szef opolskiego Instytutu Filologii Polskiej upublicznił anonim studentki I roku studiów zaocznych, w którym obraża ona swoich wykładowców, wymieniając każdego z nich z nazwiska.
W przesłanym do Instytutu liście studentka w dosadny skarży się na wykładowców, którzy jej zdaniem obarczają studentów zbyt dużą ilością materiału; zdarza się, że oblewają 75% osób przy egzaminie, a niekiedy… przysypiają na zajęciach. Swoją ostrą krytyką studentka zbulwersowała pracowników Instytutu. Natomiast pośredni sprawca całego zamieszania, profesor Stanisław Gajda, który rozpowszechnił studencki anonim, nie widzi w tym procederze niczego niestosownego. Niektórzy podwładni profesora mają żal, iż uwierzył zarzutom nieznanej studentki na tyle, by godzić w dobre imię swoich współpracowników poprzez upublicznianie tekstu.
Profesor Gajda jest zdania, że list jest miarodajnym źródłem informacji na temat pracy adiunktów. Dlatego, chcąc podzielić się nim ze swoimi współpracownikami, rozesłał go na służbowe e-maile, a jedną z kopii wywiesił w sekretariacie Instytutu.
Władze uczelni twierdzą, że list wpłynie na poprawę jakości nauczania i podniesie poziom zajęć na uczleni. Z kolei obrażeni naukowcy zastanawiają się, czy wywieranie tego typu presji na pracownikach jest zgodne z prawem i… etyczne.