Rozpoczął się sezon na wynajem mieszkań, a w raz z nim… zaciekła walka o studenckie cztery kąty. Właściciele mieszkań podnoszą ceny i organizują castingi na lokatorów.
Jak czytamy w „Gazecie Wyborczej”, ceny wynajmu mieszkań wzrosły w tym roku aż o 30%. Oznacza to, że np. w Krakowie za pokój na stancji zapłacimy o 100-150 zł, a za mieszkanie o 300 zł więcej niż rok temu. Sytuacja spowodowana jest ogromnym popytem na studenckie kwatery – przybywa nowych kierunków studiów, otwierane są nowe uczelnie – to wszystko pociąga za sobą wzrost liczby osób zainteresowanych wynajmem. Właściciele, widząc, że chętnych na mieszkania nie brakuje, wykorzystują sytuację i podnoszą ceny. Organizują także castingi na lokatorów, podczas których skrzętnie oceniają kandydatów, wypytując ich o takie sprawy jak palenie papierosów, imprezowanie i utrzymywanie czystości. Właściciele mają też często szereg wymagań w stosunku do lokatorów – jedni nie życzą sobie par (szczególnie tych bez ślubu), inni zaznaczają, że interesuje ich tylko konkretna płeć wynajmujących. Wszystkie te ograniczenia sprawiają, że studentom coraz trudniej znaleźć dobre mieszkanie w rozsądnej cenie. Najlepsze oferty znikają jeszcze tego samego dnia (ba, zdarza się, że i nawet kilka minut po tym, jak ogłoszenie zrobi się dostępne).
Co zatem zrobić, jeśli nie uda nam się znaleźć kwatery przed rozpoczęciem zajęć na uczelni? Jak radzi „Gazeta Wyborcza”, warto skontaktować się z którymś z domów studenckich i sprawdzić, czy nie zwolniły się miejsca. Tam (na przykładzie krakowskich akademików) ceny wahają się miedzy 215 a 350 zł.
Autor: Barbara Pilawska
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Zapraszamy do komentowania artykułu!
Zapraszamy do komentowania artykułu!