Eurostudent

Portal dla studentów - kariera, praktyki, staże, praca, studia, rozrywka, konkursy. Magazyn Eurostudent

Cyfrowe narkotyki

Po boomie na Skype’a, MySpace’a, blogi, YouTube’a, Facebook’a i portale plotkarskie w Internecie nadszedł czas na kolejne zjawisko. Niestety bardzo groźne, bo prawdopodobnie silnie uzależniające…

 

W języku potocznym termin „uzależnienie” stosowany jest do osób, które nadużywają: narkotyków (narkomania), leków (lekomania), alkoholu (alkoholizm) czy papierosów (nikotynizm). W szerszym kontekście odnosi się on także do wielu innych zachowań, np. zamiłowania do gier hazardowych, oglądania telewizji, używania komputera i internetu czy uprawiania seksu. Ale od niedawna coraz częściej używany jest także w stosunku do nowej „mody” wśród młodzieży, czyli do tzw. „e-narkotyków”.

 
„Gates of Hades”

Wśród internautów tajemnicze „e-narkotyki” nazywane są „dosami”. Są to specjalnie spreparowane pliki mp3 z dźwiękami o niskiej, często wręcz bardzo niskiej częstotliwości, w żaden sposób nie przypominające muzyki, a raczej jednostajne szumy, buczenie, piski i zgrzyty. Naukowo nagrania te definiowane są jako zapis tzw. binauralnych dźwięków – sztucznie wygenerowanych, które stymulują wybrane obszary mózgu. Polega to na tym, że dwie ścieżki audio różniące się od siebie nieco częstotliwością (mniej niż 30 Hz) zostają za pomocą słuchawek stereo oddzielnie podawane do uszu. Za pomocą tego zabiegu mózg wytwarza złudzenie regularnego bitu, dokładnie tak jakby te dźwięki zostały poza mózgiem zmieszane naturalnie w studiu przez producenta.

 – Momentami czujesz się jakby ktoś chciał przepiłować ci brzuch. Gdy chcesz wstać, twój błędnik wariuje, wszystko dookoła wiruje, masz nudności, boli cię głowa. Czasem ogarnia cię strach i przerażenie, a czasem z tego wszystkiego wpadasz w długotrwały śmiech. Czasem możesz zobaczyć potwora, a czasem ktoś może do ciebie wyjść z telewizora – tak o „dosach” na jednym z for internetowych pisze – używając wielu uśmiechniętych emotikon… – Emma, amerykańska licealistka. Aczkolwiek efekt o którym pisze dziewczyna – mocnego i długotrwałego wprowadzania się za pomocą dźwięków w alternatywne stany umysłu, pojawia się dopiero przy nagraniach o częstotliwościach od 1000 do 1500 Hz.

 
„Inspiration”

Bez wątpienia to XXI wiek i rozwój technologiczny sprawiły, że „e-narkotyki” pojawiły się i że stale poszerzają skalę swojego zasięgu, a zarazem liczbę swoich „użytkowników”. Ich zdobycie także staje się coraz prostsze. W sieci – na forach internetowych, na blogach, na czatach i w serwisach społecznościowych coraz częściej można natknąć się na „e-dilerów”, którzy chętnym, pierwsze kilka utworów testowo podsyłają za darmo, a za kolejne – nowe, mocniejsze i rzekomo lepsze – zgodnie z zasadami dilerki, chcą już zapłaty.

– Ceny są różne, w zależności od długości kawałka, od częstotliwości i od daty produkcji. Od 50 zeta w górę, choć te lepsze zaczynają się od 150 – mówi Bartek, student I roku zootechniki na jednej z warszawskich uczelni. Bartek w ogólniaku popalał marihuanę, kilka razy – na imprezach – zdarzyło mu się sięgnąć po LSD. Choć przez całą klasę maturalną narkotyzował się przynajmniej raz w tygodniu, nigdy nie nazwał siebie narkomanem, ani ćpunem. Mówi o sobie, że jest „freek’owym ziomkiem”, który po prostu lubi się dobrze zabawić. „Dosy” poznał w czasie ostatnich wakacji, które spędzał u rodziny w Chicago. – Amerykańscy nastolatkowie są zajarani na punkcie „dosów” do tego stopnia, że zaczynają dzień od 15-30 sekundowego seciku, który w ciągu dnia kilkukrotnie powtarzają. Moja kuzynka dostała pierwsze kawałki od koleżanki. Te pliki miały śmieszne nazwy związane z postaciami z bajek Disney’a, więc początkowo podchodziłem do nich z przymrużeniem oka – opowiada. Jednak bardzo szybko „dosy” zastąpiły mu w Stanach „trawkę”, którą w Chicago trudno mu było sobie załatwiać. Zresztą po powrocie do Polski Bartek – przynajmniej tak twierdzi – całkowicie zrezygnował z tradycyjnych narkotyków i przerzucił się na „e-narkotyki”. – Są tańsze, bo jednego kawałka można słuchać kilka razy, do momentu aż mózg się do niego nie przyzwyczai i tym samym przestanie na niego reagować, a poza tym są bezpieczniejsze, bo nie można się od nich uzależnić, a i nikt przecież nie przesłucha mi iPod’a w poszukiwaniu narkotyków – opowiada z uśmiechem…

 
„Nitrous”

Jedna z osób prowadzących zajęcia o uzależnieniach na Uniwersytecie Warszawskim dowiedziała się o nich w wakacje. W tym roku po raz pierwszy wspominała o nich studentom. – Okazało się, że oni wiedzą na temat „e-narkotyków” znacznie więcej niż można przeczytać w dotychczasowych publikacjach – mówi.

„Gates of Hades” („Bramy Hadesu”), „Inspiration („Ispiracja) czy „Nitrous to tylko przykłady z setek istniejących już na świecie „e-narkotyków. – Po jednych ma się tylko delikatne wizje, po innych ma się złudzenia i ograniczoną zręczność, a jeszcze po innych chodzi się zygzakiem. Mnie potrzeba 10 minut „dźwięku” i jestem „u siebie” – pisze Karotka17, zagadana na czacie o te nazwy. Ile trwa to „u siebie” – Różnie, od kwadransa do dwóch godzin, w zależności od pliku – odpowiada. Bartek zna wszystkie z wymienionych nazw. – To już taka klasyka „dosów” – mówi. Przytakuje mu Kama, jego koleżanka z ogólniaka, którą „zaraził „e-narkotykami”. Kama zaocznie studiuje turystykę, a na co dzień pracuje jako asystentka w biurze turystycznym. Z powodu trudnej sytuacji w domu, od zawsze miała problem z niską samooceną. Tradycyjne narkotyki, ani alkohol, którego w minione wakacje piła bardzo dużo, nie działały na nią w taki sposób jak „dosy”. To dzięki nim wierzy w siebie i w swoje umiejętności. – W pracy, ani na uczelni nikt nie orientuje się, że „się dosuję”. Słucham tylko lekkich „kawałków”, które poprawiają moją samoocenę i sprawiają, że wewnętrznie staję się silniejsza i gotowa do mierzenia się ze światem – opowiada. Czy to, że słucha ich prawie codziennie rano jest znakiem, że jest od nich uzależniona? W jej opinii absolutnie nie. Zresztą Kama podpiera się w swojej opinii tym, że naukowo nie stwierdzono jeszcze żadnego przypadku uzależnienia od „dosów”. – To właśnie w tym tkwi cała tajemnica „dosów”. Słuchasz, „wchodzisz w klimat”, ale nie uzależniasz się od nich, w każdej chwili możesz wyrzucić wszystkie pliki do kosza i skasować. Z normalnymi narkotykami tak nie ma. Zaczynasz brać i nie ma powrotu do normalności – tłumaczy.

Czy Kama rzeczywiście ma rację? Tego nie wie nikt. „E-narkotyki” są nowym zjawiskiem. Tak młodym, że nie ma na ich temat jeszcze żadnych badań naukowych. Pierwsze wzmianki medialne o nich pojawiły się dopiero w 2010 roku. I choć owszem, w Stanach stwierdzono wiele przypadków słuchania ich przez młodzież to naukowo, oficjalnie jeszcze nie stwierdzono tego, że mogą od siebie uzależniać. Stwierdzono już jednak, że silnie niszczą mózg i słuch. I to w połączeniu z prawdopodobieństwem, że jednak uzależniają, powinno wystarczyć, by ich nie szukać, nie ściągać i nie słuchać. Nie warto ryzykować, skutki mogą być porównywalne z używaniem tradycyjnych narkotyków.

 
Mateusz Szymkowiak
Za śródtytuły posłużyły nazwy najpopularniejszych „e-narkotyków”.