Eurostudent

Portal dla studentów - kariera, praktyki, staże, praca, studia, rozrywka, konkursy. Magazyn Eurostudent

DeVotchKa „A Mad and Faithfull Helling” (Sonic Records)

Tak zwanego konia z tak zwanym rzędem temu, kto powie, co to za muzyka. Najprościej rzecz ujmując, dokonania DeVotchKi są równie ekscentryczne jak ich nazwa (a ściślej – jak nazwy tej zapis).

Zespół powstał w Denver już w 1997 roku, ale dopiero od trzeciego swojego albumu, zatytułowanego „How It Ends”, a wydanego przez liczącą się wytwórnię – Anti cztery lata temu o grupie zrobiło się głośniej. Rozgłosu DeVotchCe (bo chyba tak w kręgu kulturowym, któremu nieobce są subtelności języka Puszkina i Tołstoja winno się tę nazwę odmieniać) przysporzyła dodatkowo nominacja do nagrody Grammy w roku 2006 za soundtrack do filmu „Mała miss”.
 
Już samo instrumentarium zespołu intryguje: zamiast tradycyjnych rockowych zabawek znajdziemy tam trąbkę, kontrabas, akordeon, a nawet mandolinę – czy wręcz, za przeproszeniem, suzafon (błyskawiczny konkurs bez nagród: czy ktoś wie, jak ów suzafon brzmi i wygląda?). Nic więc dziwnego, że muzyka wyczarowywana przez taką orkiestrę wkracza na teren, który dość nieprecyzyjnie zwykło nazywać się folkowym. Gdyby granie DeVotchKi porównać do czegoś choć trochę lepiej znanego, to trzeba by wskazać na projekt Beirut (choćby za sprawą maniery wokalnej Nicka Uraty, brzmiącego czasem łudząco podobnie do Zacha Condona). Ale DeVotchKa brzmi znacznie bardziej zadziornie niż zespół nowojorskiego małolata-multiinstrumentalisty – mniej tutaj francuskiej melancholii, więcej cygańskiej zadziorności. Ale znajdzie się też miejsce dla dźwięków kojarzących się już to z Meksykiem, już to ze słoneczną Italią. Czasem ma się wrażenie, że to przysposobiona do wymagań klubów tanecznych ścieżka dźwiękowa z Ojca chrzestnego.
 
Po prostu czyste muzyczne szaleństwo. Jednocześnie zmyślne, wysmakowane, ale i bardzo autentyczne.