Spójrz na miasto jak na wielką planszę do gry. Setki miejsc, tysiące obiektów, dziesiątki tysięcy osób. Atmosfera rywalizacji wypełnia szare ulice. Jednak tylko nieliczni wiedzą jak grać – czy jesteś wśród nich?
To slogan wymyślony przez pomysłodawcę i organizatora Urban Playground – przedsięwzięcia, które łączy zabudowę miasta z elementami rywalizacji i gry, happeningiem oraz fabułą, która splata cały cykl imprez w jedną całość.
Autor projektu, Krzysztof Bielecki, znany wśród graczy pod pseudonimem Semp, ma 21 lat, na co dzień studiuje psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. Jego motto życiowe brzmi: W życiu trzeba robić wszystko to, na co mamy ochotę, dopóki nie szkodzimy sobie lub innym. – Staram się być otwarty na świat i próbuję znaleźć coś fascynującego nawet w tym, co na pierwszy rzut oka nie wydaje się dla mnie interesujące, poznać punkt widzenia drugiej osoby – mówi o sobie Krzysiek. Zainteresowanie happeningami i działaniami w przestrzeni miejskiej połączył w Urban Playground.
Pomysł zrodził się w metrze. Semp podsłuchał rozmowę studentów, z której wynikało, że wykorzystują metro do gry, a więc jako narzędzie rozrywki. Jego marzeniem było stworzenie własnego nurtu wśród tego typu imprez. – Świetne rzeczy powstają w Nowym Jorku albo San Francisco, a potem podobne akcje realizowane są w innych miejscach na świecie. Chciałem, żeby tym razem było odwrotnie, żeby to Warszawa była pierwsza.
I najwyraźniej się udało.
Zasady gry
Rozgrywka przypomina podchody przeniesione w realia centrum wielkiego miasta. Celem rywalizacji jest zdobycie jak największej ilości punktów. Punkty można zdobyć poprzez odszukanie agentów. Każdy z nich ma na sobie identyfikator z jednym słowem (np. śnieg), które należy wpisać w odpowiednie miejsce na karcie do gry. Zlokalizowanie agentów odbywa się poprzez rozwiązanie zagadki, np. wskazówka otacza mnie filozofia i socjologia oznacza, że agent znajduje się w pobliskim Empiku między regałami z książkami dotyczącymi tych dziedzin. Wszystkie słowa tworzą zdanie, które jest rozwiązaniem gry. Hasło w drugiej edycji brzmiało: Echo zielonkawego promienia cicho przenika mózgu strukturę ulotną. Absurdalna treść zdania ma zapobiec zgadywaniu poszczególnych wyrazów przez uczestników zabawy.
Istnieją również tzw. punkty martwe, które przybierają formę zagadek (np. jest podany ciąg liczb z jedną niewiadomą – należy ją odszukać na terenie gry) i opcje specjalne (np. trzeba zdobyć i przynieść plastikowy widelczyk). Zawsze istnieje też opcja hazardu, w której wyłącznie od losu zależy, czy zyskamy punkt, czy też stracimy – nie każdy podejmuje ryzyko.
Gra nie jest czasochłonna – trwa około 40 minut, w zależności od edycji. Jednak zadań jest dosyć sporo jak na tak krótki czas. Trzeba więc wykazać się umiejętnością szybkiego, kreatywnego, a przede wszystkim skutecznego działania.
Historia Aurelii
Wspomniane wyżej hasła mają również znaczenie w fabule, która skupia się wokół postaci Aurelii Aurox. O tej postaci wiemy tak naprawdę niewiele. Nie znamy jej wieku ani statusu społecznego. Pewnego dnia nasza bohaterka usłyszała głos, który kazał jej szukać słów i układać je w zdania – są to te same zdania, których szukają uczestnicy gry. Wraz z kolejnymi edycjami UP gracze poznawali nowe losy Aurelii: fragmenty opowiadania są zamieszczane zarówno na kartach gry, jak i na stronie internetowej projektu. Wszystkie wątki splatają się w zamkniętą całość. Semp nazywa to interaktywnym opowiadaniem realizowanym w przestrzeni miejskiej.
Rozstrzygająca, szósta gra UP, odbyła się 23 lipca br. Historia Aurelii dobiegła końca. – Projekt od początku zaplanowany był na sześć części – mówi Semp. – Nie chciałem udawać że jest inaczej, dodawać pewnych elementów na siłę, wykorzystując popularność UP. Zakończyłem Urban Playground w lipcu, a co będzie dalej nigdy nie wiadomo.
Jak zacząć?
Pierwsza edycja UP miała miejsce w grudniu 2005 roku, w okolicach Pasażu Wiecha w Centrum Warszawy. Wzięło w niej udział około 60 osób. Niektórzy grali w grupach, inni woleli grać samodzielnie. Każda kolejna gra cieszyła się coraz większą popularnością, była rozgrywana w innym miejscu. Następne edycje odbywały się kolejno: w okolicach PKiN, w podziemiach Dworca Centralnego, na Starym Mieście, wzdłuż linii Metra i ponownie w pobliżu Pasażu Wiecha.
Imprezy są zapowiadane na stronie internetowej Urban Playground, gdzie podane są: dzień, godzina i cecha charakterystyczna osoby (np. czapka mikołaja, gogle, pomarańczowe spodnie), do której trzeba podejście i podać specjalne hasło (np. Nigdy ci tego nie wybaczę) – tylko wtedy otrzymuje się kartę do gry. Na karcie znajdują się informacje, które dokładnie określają teren gry, wskazówki, jak dotrzeć do agentów oraz miejsce na wpisanie odpowiedzi.
Zabawa jest anonimowa. Gracze na koniec odrywają dolną część kartki gdzie znajdują się słowa z poszczególnych punktów kontrolnych, a na odwrocie zapisują swój pseudonim i e-mail. Po zakończeniu gry, karty są analizowane, a wyniki wysyłane na adres poczty elektronicznej.
Dla wszystkich
Na pytanie, do kogo jest skierowany UP, Semp odpowiada: – W Urban Playground mogą grać i grają wszyscy. Przychodzą reprezentanci różnych subkultur, osoby o odmiennym światopoglądzie i zainteresowaniach. Dominują studenci, jednak przychodzą też młode małżeństwa, rodzice z dziećmi, licealiści a nawet gimnazjaliści.
Można grać zarówno w pojedynkę, jak i drużynowo. Warunkiem gry drużynowej jest to, że grupa nie może się rozdzielać – oczywiście organizatorzy nie są w stanie tego dopilnować, jednak przypadki oszustw nie zdarzają się – dla najlepszych graczy nie są przewidziane żadne nagrody finansowe, a zatem rywalizacja przebiega w duchu fair play. Liczy się przede wszystkim dobra zabawa.
Wokół projektu wykształciła się już swoista społeczność. Choć na samej imprezie, ze względu na duże tempo rozgrywki, nie ma czasu na zawieranie nowych znajomości, zdarzają się wyjątki. – Słyszałem o jednym przypadku zauroczenia, niestety nie wiem, co z tego wyszło – opowiada Krzysiek. Inni zawodnicy komentują poszczególne imprezy na forum UP, na serwisie grono.net. Jest to miejsce, gdzie gracze mogą podzielić się swoimi wrażeniami, porozmawiać o innych projektach realizowanych w środowisku miejskim oraz nawiązać znajomości.
Jeden z uczestników o pseudonimie Landerw pisze w swoje relacji: – Jeśli ktoś by mnie spytał, czy warto się tam wybrać, to powiem, że można bez strachu nie iść na ślub siostry. Impreza jest w dechę. Klimat jakich mało. Można dowiedzieć się czegoś nowego o własnym mieście i dobrze się przy tym bawić. Naprawdę polecam.
Najlepiej o idei UP wypowiedzieć się mogą gracze: – Nowatorstwo koncepcji UP objawia się w całkowicie nieszablonowym podejściu do miasta, które zamienia otaczający nas na co dzień świat – budynki, ulice, komunikacje miejską – w plansze do gry. Daje nam nowe możliwości interpretowania rzeczywistości, przynajmniej przez te kilka kwadransów – mówi Michał Lewandowski, jeden z uczestników ostatniej edycji UP. Właśnie takie podejście doprowadziło do tego że Urban Playground doczekało się już swojej edycji w Trójmieście. Podobne imprezy zaczęły powstawać też na Śląsku i za granicą. Czy osiągną sukces równy temu ze stolicy? Czy miasta o tak bogatej infrastrukturze jak Nowy Jork lub San Francisco opanuje nowy trend? Czy innowacyjny projekt zapoczątkowany przez Krzysztofa Sempa Bieleckiego stanie się kolejnym po graffiti i parkourze elementem kultury miejskiej? Czas pokaże.