Eurostudent

Portal dla studentów - kariera, praktyki, staże, praca, studia, rozrywka, konkursy. Magazyn Eurostudent

Moje Indie

Żeby zrozumieć, czym jest miliard osób mieszkających w jednym kraju, trzeba przejść (a raczej przecisnąć się) ulicami starego Delhi. Żeby poznać kontrast, trzeba porównać pałac maharadży w Udaipurze z bombajskimi pralniami. Żeby uświadomić sobie, czym jest majestat monumentu, trzeba ujrzeć mauzoleum Taj Mahal.

Wyprawa do Indii wyzwala w człowieku zupełnie inny sposób patrzenia na świat. I choćby tylko z tego powodu powinno się tam pojechać. Nie jest to jednak aż takie proste. Odległość ogromna, a bezpośrednie połączenia lotnicze nie istnieją. Wygodnie można dolecieć do Bombaju, Delhi i Madras (od 2000 do 4000 zł). Trzeba się jednak przygotować na męczący i długi, bo około dwunastogodzinny lot. W Indiach można poruszać się stosunkowo drogimi liniami lokalnymi, koleją (co jest atrakcją samą w sobie) lub autobusami, które są jednak okropnie zatłoczone i nie wyglądają zbyt zachęcająco. Odległości pomiędzy ważnymi miastami są ogromne – często wymagają całego dnia jazdy.
Z jednej strony samolot – szybko i wygodnie. Z drugiej autobus – zatłoczony, nieprzyjemny, duszny. Podróżując drogami, można jednak zobaczyć, jak wyglądają prawdziwe Indie: małe, zaniedbane wioski, Indusi, z którymi nie sposób się porozumieć… To jest drugie oblicze tego kraju. Nie tylko wielkie, tętniące życiem miasta, lecz również zapomniane nawet przez miliony hinduskich bogów miejsca.
 
Prognoza pogody
Najlepiej do Indii wybrać się późną jesienią lub zimą (listopad – luty). Panują wtedy umiarkowane temperatury, a opady w tym okresie są traktowane jako dziw natury, który trzeba przyjąć z filozoficznym spokojem. W czerwcu panują ogromne upały (50°C), a na lipiec i sierpień przypada monsun, co oznacza, że jedyną widoczną rzeczą, jest ściana wody. A im większe opady, tym lepiej. Zależą od nich są zbiory (nawet trzy w roku). Gdyby monsun pewnego roku nie przyszedł, nastąpiłaby katastrofa. Największa klęska głodu na świecie.
 
Miasta, miasteczka…
Mimo że tylko 27% ludzi w Indiach mieszka w miastach, to właśnie one są najważniejsze. Stolica – New Delhi wraz z sąsiednim Delhi – ogromne miasto wiecznie spowite smogiem, przez który z trudem przechodzą promienie słoneczne. Największe miasto w Indiach – Bombaj, którego aglomeracja liczy kilkadziesiąt milionów mieszkańców, będących mozaiką religijną – można spotkać hindusów, muzułmanów, chrześcijan, dżinistów, a nawet zaratustrian (parsów). Kalkuta – największe miasto na wschodzie, przeobrażające się z „poczwarki w motyla”. Na południu Chennai, dawne Madras i jego wspaniałe kolonialne zabytki. Również mniejsze (jak na indyjskie warunki: 1-2 miliony mieszkańców) miasta są bardzo interesujące. Można tu wymienić chociażby Agrę, w której znajduje się jeden z nowożytnych cudów świata, mauzoleum Taj Mahal zbudowane z białego marmuru oraz najwspanialszy Czerwony Fort w całym kraju, czyli ogromny kompleks obronno-pałacowy. Innym małym, lecz interesującym miastem jest uniwersytecki Udaipur. Położony wśród stepów i pustyń Radżasthanu jest jak na Indie miejscem wyjątkowym. I to nie tylko dlatego, że mieści się tam ponad trzydzieści wyższych uczelni. Udaipur jest czysty. Właśnie to jest w nim niezwykłe.
 
Sanepid po indyjsku
Indie są brudne, ulice są niesprzątane, wszędzie można napotkać prowizoryczne wysypiska śmieci. Rzeki są niewiarygodnie zanieczyszczone. Dochodzi do tego, że ciężko jest określić kolor przepływającej przez Delhi i Agrę Jamuny. Ten wszechobecny brak czystości bywa bardzo groźny. W Indiach można pić tylko i wyłącznie wodę butelkowaną! Konsumpcja innej jest igraniem z… różnego rodzaju amebą i dużo groźniejszymi chorobami. To samo tyczy się owoców. Nie należy kupować ich u ulicznych sprzedawców. Pełne są zarazków, które dla Indusów nieszkodliwe, mogą być przyczyną nieprzyjemnych dolegliwości u obcokrajowców.
Widok rzek, z których czerpana jest woda dla miast, może wywołać nieprzyjemne uczucia, lecz trzeba się przygotować również na inne widoki. Normalnym są ludzie defekujący na ulicy. Wszędzie również można spotkać żebraków – matki z niemowlętami, małe dzieci, kalekich, przerażających trędowatych. Należy jednak zahamować odruchy serca i nie dawać jałmużny – zbiegnie się ich jeszcze więcej. Bo dlaczego, skoro on dostał, ja mam nie dostać?
 
W labiryncie ulic
Dla ludzi spragnionych mocnych wrażeń nie zabraknie „atrakcji”. Spacer po Falkland Street –bombajskiej dzielnicy czerwonych latarni, gdzie pracują nastoletnie Nepalki, czy przejście tzw. drogą do piekła – gdzie spotkać można setki trędowatych nie jest wyprawą dla ludzi wrażliwych, czy o słabych nerwach.
Wybierając się na spacer, należy pamiętać, że bardzo łatwo się zgubić – wszystkie są do siebie bardzo podobne, a co gorsza tworzą ogromnie zagmatwaną sieć, której pojąć nie sposób. Idąc trzeba przedzierać się przez tłum hindusów i odpierać ataki kupców chcących sprzedać nam towary wątpliwej jakości. Należy również uważać na straszny ruch uliczny. Pojazdy poruszają się w ogromnym ścisku, a zewsząd dobiega odgłos nagminnie używanych klaksonów. Indusi jeżdżą według jednej jedynej zasady – „generalnie ruch jest lewostronny”. Przejście na drugą stronę ulicy może okazać się zatem dużym wyzwaniem, a co gorsze policjanci w ogóle nie przejmują się tym, co dzieje się na drodze. Pogłębia to już i tak niewyobrażalny chaos.
Lecz Indie to nie tylko wielkie, zatłoczone miasta. 500 km od Bombaju, na Goa znajdują się najpiękniejsze plaże na świecie, które ciągną się kilometrami. Nie spotyka się tam setek turystów wylegujących się na słońcu – można samotnie, nie niepokojonym siedzieć i patrzeć na ocean. Gdzie indziej można to robić w całkowitym spokoju?
 
Jak przeżyć i nie dać się oszukać
W Indiach można godzinami zwiedzać, oglądać i nie zwracać uwagi na płynący czas, lecz trzeba jednak gdzieś spać. Hoteli istnieje bardzo wiele. Te luksusowe, po kilkaset dolarów za noc, zostały wybudowane przez zagraniczne koncerny. Nie są takie doskonałe, na jakie wyglądają. Jedzenie bywa przeciętne, zdarzają się też problemy z wodą – często w łazience nie ma ciepłej. Tanie hotele po 200–300 rupii (20–30 zł) zwykle znajdują się w gorszych, dość niebezpiecznych dzielnicach (Stare Delhi). Warunki są spartańskie. Trzeba się przygotować na współlokatorów: szczury, karaluchy i najróżniejsze robactwo. Łazienki, jeśli w ogóle, znajdują się na korytarzu, lecz ich stan może przyprawiać o dreszcze. Najlepiej używać swojego prześcieradła lub śpiwora.
Takie same różnice występują na ulicy. Indusi mieszkają albo w ogromnych, luksusowych willach lub zniszczonych blokach kojarzących się z polskimi budowlami z wielkiej płyty. Oczywiście istnieją jeszcze ogromne slumsy, lecz w te rejony lepiej się nie zapuszczać. Mieszka tam zdesperowana biedota, która może zaryzykować rabunek.
 
Szwarc, mydło i powidło
Wyroby sprzedawane w przydrożnych sklepach są wyjątkowo słabej jakości. Na przykład kupione w nich baterie starczają na zrobienie dosłownie kilku zdjęć. Bardzo ryzykowny jest też zakup kart pamięci czy samego sprzętu elektronicznego. Prawdopodobnie w ogóle nie będzie działać lub szybko się zepsuje. Najlepiej robić tego typu zakupy w bezpiecznych, lecz droższych sklepach hotelowych.
Za to praktycznie wszędzie można kupić ciekawe pamiątki. Najlepsze to m.in. oryginalna biżuteria (kosztuje śmieszne pieniądze), wyroby z wielbłądziej kości czy rzeźby z drzewa sandałowego.
 
Poczucie bezpieczeństwa
Indie są stosunkowo bezpieczne. Nie dochodzi tu do okradania turystów, lecz nie należy epatować bogactwem. Gdy pieniądze wręcz wystają z kieszeni należy się liczyć z możliwością ich utraty. Pewnym niebezpieczeństwem może być to, co dzieje się na ulicy. Na szczęście nie dochodzi do wielu groźnych wypadków drogowych, co może wydawać się niemal cudem przy ogromnym i niezorganizowanym ruchu.
 
Lokalna kuchnia
W czasie pierwszych dni pobytu trzeba przygotować się na możliwość wystąpienia problemów żołądkowych. Nie są one jednak groźne i po zażyciu leków szybko mijają. Wszystkie pieczone czy gotowane dania są bezpieczne, a induska kuchnia wydaje się bardzo bogata. Wspaniałe są wszelkiego rodzaju mięsa. Od kurczaka, przez koźlęcinę, aż po wyborną baraninę. Kuchnia indyjska jest bardzo ostra, lecz można trafić również na potrawy łagodne. Do mięsa je się ryż lub tzw. nany, czyli placki podawane z najróżniejszymi dodatkami. Do posiłku podaje się piwo. Najlepszy jest chyba Kingfisher. Należy unikać tych w małych butelkach – smakują zupełnie jak te z zachodnich browarów. Niepowtarzalny, prawdziwy smak zapewniają duże (0,7 l) opakowania.
 
Indie bardzo szybko się zmieniają. Rozwija się infrastruktura, wkracza zachodnia cywilizacja, zachowania, moda. Pojawiają się zagraniczne sklepy, a zanika tradycja. Gwałtowny rozwój gospodarczy powoduje transformację. W Bombaju powstaje centrum podobne do Manhattanu, zanika prawdziwa indyjska wieś. Jest to zatem ostatni moment na wyprawę do Indii. Niedługo zostaną tam tylko zniszczone przez kwaśne deszcze zabytki i ogromne, identyczne miasta wyjałowione z klimatu.
 
Bartłomiej Serafinowicz

ZDJĘCIA:

Okładka dla Eurostudent Magazyn Akademicki
8,567
Eurostudent Magazyn Akademicki

Eurostudent Magazyn Akademicki

Aktualne e-wydanie Eurostudenta dostępne na portalu dla studentów i absolwentów: www.eurostudent.pl - oferty staży i pracy, inicjatywy studenckie oraz konkursy.


Wydawca: FENIKS MEDIA GROUP