Eurostudent

Portal dla studentów - kariera, praktyki, staże, praca, studia, rozrywka, konkursy. Magazyn Eurostudent

Po prostu trampki

Choć są jedynie częścią garderoby to bez wątpienia na stałe wpisały się do kanonu rzeczy kultowych i kojarzonych z popkulturą.

Ich uniwersalność, niesłabnąca popularność oraz ponadczasowa forma i wzornictwo sprawiają, że są symbolem współczesności i zarazem kultury masowej. O czym mowa? O trampkach!

Encyklopedyczna definicja trampek jest krótka. Za Wikipedią to „rodzaj sportowego, sznurowanego obuwia tekstylnego, na podeszwie z gumy”. Wystarczy. Bo właśnie dzięki swojej prostocie, podobnie jak powstała w 1926 roku „mała czarna”, są one ponadczasowe i do dziś bardzo modne.

Made in USA
Ich historia zaczyna się na początku ubiegłego stulecia. Dokładnie w 1908 roku w firmie Marquisa Millsa Converse’a, gdzie wymyślono i wyprodukowano pierwszy model tego obuwia, nazwany „All Star”.
Początkowo zostały stworzone z myślą o amerykańskich koszykarzach, ale jak się szybko okazało, są one tak uniwersalnym obuwiem, że mogą nosić je absolutnie wszyscy. Nie dość, że są wygodne, to w dodatku pasują prawie do każdego stylu – od sportowego po elegancki – opowiada o historii narodzin trampek stylistka Paulina Klepacz.
Ich pierwszy model miał grubą gumową podeszwę i czarny płócienny wierzch, sięgający ponad kostkę. Znakiem firmowym była pięcioramienna gwiazda na kostce. Buty te początkowo nie były zbyt popularne wśród sportowców, ale w ich promocję, jak i promocję koszykówki jako dyscypliny sportowej, zaangażował się w 1923 roku Charles „Chuck” H. Taylor, gracz drużyny Akron Firestones. Taylor skutecznie rozpropagował ten typ obuwia, zarówno wśród zawodników, jak i całego społeczeństwa – stąd trampki do dziś kojarzone są z jego nazwiskiem.
Najsympatyczniejsze z butów. Wydają się zawsze uśmiechać i nie marudzą, gdy spacerować mają ze sportowym ciuchem, czy też marynarką. Swym kolorem mogą złamać dominującą barwę reszty ubioru. Dlatego starannie dobrane, idealnie dopełniają pełnię outfitu. Flirtuję z nimi, a one ze mną. Ten związek daje pełnię szczęścia. Można powiedzieć, że pasujemy do siebie idealnie! – mówi z uśmiechem zapytany o trampki Kamil Białas, student IV roku stosunków międzynarodowych Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu.

Sportowcy, żołnierze, gwiazdy rocka…
Po sukcesie zdobytym jako obuwie sportowe, w latach 40. i 50. XX wieku, białe trampki wprowadzono jako obuwie treningowe w amerykańskiej armii. Mniej więcej w tym samym czasie, znudzeni jednokolorowymi białymi trampkami koszykarze, wpadli na pomysł, że będą je farbować zgodnie z barwami swoich drużyn.
One nigdy nie wyszły z mody. Zmieniały się i rozszerzały tylko grupy ich odbiorców – od sportowców przez zbuntowaną młodzież aż po inteligentów. Współcześnie co trzecia osoba nosi trampki bez względu na wiek, płeć czy narodowość. Wpływ na to ma na pewno globalizacja i wielka dostępność tego obuwia w najróżniejszych fasonach i cenach – mówi Paulina Klepacz.

Wizytówka popkultury
Od połowy XX wieku trampki stają się popularne na całym świecie, a ich sława utrzymuje się do dziś. Głównie za sprawą nastolatków, dzięki którym trampki stały się jednym z symboli młodzieżowego buntu, a także swoistego, bardzo charakterystycznego sposobu bycia. Ponadto w latach 70. trampki pojawiają się na scenach całego świata. Noszą je bowiem największe gwiazdy rocka i punku.
To chyba właśnie od tego momentu trampki stały się elementem popkultury. Wystarczy popatrzeć na takie zespoły jak Depeche Mode czy Pet Shop Boys. Zawsze występowali w trampkach – mówi znany z programu „Idol” wokalista, Paweł Kowalczyk, który na okładkowym zdjęciu swojej debiutanckiej płyty Obsesja pojawia się w… trampkach. Kowalczyk zresztą od zawsze utożsamiany był z trampkami. Czy to w „Idolu”, czy na sesjach zdjęciowych, czy na koncertach – zawsze nosi trampki. Absolutnie nie boję się łatki „chłopiec od trampek”, bo moim zdaniem koleś w trampkach to po prostu koleś cool – mówi ze śmiechem.
Gwiazdy do dziś są wielkimi fanami trampek – od Madonny po Kubę Wojewódzkiego (który zresztą dwa lata temu wziął udział w ogólnoświatowej reklamie trampek Converse’a – przyp. aut.) – i noszą je zarówno na co dzień, jak i na czerwonym dywanie. Warto tu również wspomnieć, że to właśnie takie legendy jak Elvis Presley czy James Dean przyczyniły się do popularyzacji tego obuwia – opowiada Klepacz.

Made in Poland
Do Polski trampki trafiają stosunkowo szybko, bo już na początku lat 30. XX wieku. Ponieważ są bardzo lekkie, nadają się do gry w tenisa, więc początkowo otrzymują trochę niefortunną nazwę „tenisówki”. Są typowym, lekkim obuwiem pracowniczym. Ich wyłącznym producentem jest nieistniejąca dziś spółka akcyjna Polski Przemysł Gumowy. Były reklamowane jako buty, które nie hałasują podczas chodzenia i stąd zaczęto je także nazywać „sneakers” (z języka angielskiego sneak to „zakradać się”). Potocznie mówiło się również o nich cichobiegi i od nazwy producenta – pepegi. Dopiero po 10 latach ich obecności w Polsce, czyli pod koniec lat 30. XX wieku, w polskim słowniku pojawia się słowo „trampek”. Warto wspomnieć o jego etymologii. Wywodzi się ono od określenia „tramp”, czyli łazik, wędrowiec. Bowiem trampki noszono nie tylko do pracy, lecz także podczas pieszych wędrówek po lesie, wyżynach i niższych górach. Wtedy też pojawia się kolejna produkująca je firma, nieistniejący już Stomil.

Do wyboru, do koloru
Dziś trampki kupić można na całym świecie. Za te oryginalne, kupione z metką Converse’a musimy zapłacić około 50 dolarów, choć w Polsce są one nieco droższe i mogą kosztować nawet około 230 złotych. Jednak nie jest obciachem noszenie trampek bez metki ich pierwotnego producenta. Jak mówi stylistka Paulina Klepacz: Obecnie na rynku mamy zatrzęsienie trampek, które są produkowane przez firmy z całego świata. W zasadzie trampki są same w sobie stylowe, bez względu na metkę. Ja jestem największą fanką zwykłych trampek, przyozdobionych według pomysłu ich właściciela. Niepowtarzalność gwarantowana.
Studenci zresztą myślą podobnie. Kiedyś dorwałem w ciucholandzie zacną parę nowych, niebieskich trampek. Należą do moich ulubionych. Polubił je też mój portfel, bo kosztowały tylko 5 złotych – opowiada Kamil Białas.
Farbowanie trampek przez koszykarzy na przestrzeni lat zainspirowało producentów tego obuwia do produkowania ich w innych niż biały kolorach. Dziś trampki dostępne są w najbardziej wymyślnych barwach, z przeróżnymi zdobieniami, rysunkami, szlaczkami, cekinowymi bądź brokatowymi wstawkami. Są również zmodyfikowane wersje – gumowa, skórzana bądź przewiewna wersja letnia – z siateczki. Wielka różnorodność na rynku trampek sprawiła, że z biegiem czasu pojawili się ich prawdziwi, żarliwi kolekcjonerzy.

Trampki na salonach
Moi znajomi wielokrotnie namawiali mnie do tego, żebym kupił sobie trampki. Przyznam, że bardzo długo zwlekałem i swoje pierwsze trampki kupiłem kilka dni temu. Od razu czerwone, bo lubię charakterystyczne elementy w ubiorze. Są bardzo wygodne – mówi reporter „Wiadomości TVP”, Michał Tracz. Michałowi zdarza się założyć trampki do pracy – do zawsze doskonale skrojonego, markowego garnituru i tak m.in. relacjonuje z sejmu wydarzenia polityczne.
Według mnie założenie trampek do „małej czarnej” czy garnituru jest świetnym sposobem na przełamanie oficjalnego charakteru stroju, wyróżnienie się z tłumu i pokazanie, że modę można traktować z przymrużeniem oka. Styliści, którzy w swojej pracy wciąż eksperymentują, łącząc różne style, bardzo często wykorzystują trampki. Dziś już w zasadzie nikogo nie dziwią zdjęcia modelek w długich wieczorowych sukniach haute couture i w trampkach, spotykane np. w magazynach modowych – mówi stylistka Paulina Klepacz.
Trampki są wizytówką popkultury, ale i współczesności. Można je spotkać wszędzie. Na ulicy, w tramwaju, na uczelni i oczywiście w mediach, które jeszcze bardziej tę modę na ich noszenie nakręcają. A co na to studenci? Generalnie studenci chodzą we wszystkim, co w jakiś sposób jest oryginalne i wyróżnia ich z tłumu. To bardzo ważne, by biegając z wykładu na wykład mieć wygodne buty. Trampki spełniają te warunki. Sprawdzają się w tym idealnie – kończy z uśmiechem Kamil.

Tekst: Mateusz Szymkowiak