Eurostudent

Portal dla studentów - kariera, praktyki, staże, praca, studia, rozrywka, konkursy. Magazyn Eurostudent

PROFI "Wakacyjna wędrówka" – wyniki + nagrodzone opowiadania

Przed wakacjami wspólnie z firmą PROFI ogłosiliśmy konkurs „Wakacyjna wędrówka” –
Waszym zadaniem było napisanie krótkiego opowiadania. Dziękujemy za wszystkie zgłoszenia
– Wasza kreatywność nas zaskoczyła!

Gratulujemy zwycięzcom! Nagrody zostaną wysłane pocztą.

Justyna Pawlisiak (Poznań), Renata Masznicz (Szczecinek), Adriana Warchoł (Rzeszów), Ewa
Sidor (Ustrzyki Dolne), Marzena Kozłowska (Białystok), Krystyna Spiczka (Gdańsk), Monika
Kowalczewska (Konin), Klaudia Karolak (Krotoszyn), Marta Dudzińska (Krosno), Krzysztof
Ciesielski (Czarnków), Piotr Rura (Gorzów Wlkp.), Ryszard Pabin (Gdańsk), Marek Stankiewicz
(Gorzów Wlkp.), Kinga Huk (Gdańsk), Patrycja Rzeczkowska (Oleśnica), Sabina Jankowska
(Olsztyn), Justyna Pestka (Brusy), Maja Michalska (Nowe Skalmierzyce), Izabela Szymańska
(Lwówek Śląski), Kinga Faron (Kamienica), Stanisław Myszkowski (Mogilno), Izabela Żekońska (Warszawa), Olga Pawlikowska (Warszawa), Tomek Kawalec (Swarzędz), Marcin Czapczyk (Pleszew).

 

Poniżej przeczytacie nagrodzone opowiadania. [Pisownia oryginalna]

 

Justyna Pawlisiak (Poznań)
Dzien przed wyjazdem paszteciki Profi zamowily piekna sloneczna pogode. Rzeczywiscie nastepnego dnia zapukala do ich drzwi prawdziwa wiosna. Gdy dotarli na miejsce cieszyli sie pelna slonca, kazdego dnia budzili z entuzjazmem, a co wieczor wychodzili nad brzeg morza, by moc obejrzec wielki ocean gwiazd. Jednak najbardziej podniecajace i zarazem ekscytujace bylo to, że niebo wciaz sie zmienialo. Za kazdym razem jak na nie zerkali bylo inne. Takie tez bylo to miejsce – Pogorzelica. Nikt nie wiedzial jakie jest naprawde. Czuli, że krylo w sobie wiele tajemnic, ktore sprawialy, że zapominali o swiecie. Piasek lekko masowal ich stopy, a wiatr sprawial, że czuli sie wolni jak ptak, zwlaszcza pasztecik drobiowy z pomidorowy Pasztecik z indyka zdal tez sobie sprawe, że jest tylko jedno lekarstwo na pasztecikowe smutki – przyjemnosci, nawet te najmniejsze.
 
Renata Masznicz (Szczecinek)
Pewnej księżycowej nocy, gdy zmęczeni turyści usnęli po całodziennej wędrówce po górach usłyszałam cichy szept dobiegający z mini lodówki turystycznej. – Hejka! Gdzie jesteście rodacy? – powiedział zdławionym głosem pasztet dworski z dzika. Ale nikt się nie odzywał. Nastała chwila ciszy. Pasztet uchylił drzwiczki lodówki i zobaczył na stole zupę grochową z kiełbasą. – Hej! Jak się masz siostro? – powiedział. – O! A kto tak wygląda z lodówki? – spytała zdziwiona zupa. – To ja, pasztet. Ale dzisiaj było wrażeń. A ty co robiłaś? – Ja wynudziłam się, bo zostałam w pokoju. Ale jutro podsłuchałam, że po wyprawie na Giewont będę pyszną obiadokolacją. – To super, ja mam nadziej, że wpadnę do kanapek na drogę. Jestem przecież pożywny i zdrowy. Z tymi nadziejami produkty PROFI usnęły, śniąc o wspaniałej wyprawie.
 
Ewa Sidor (Ustrzyki Dolne)
No jestesmy nad morzem wrescie !!!!!!!!!! -prawie sie zagotowałam -goraco-woła zupka Ty pasztet zobacz jaka panienka -e kaszana .! Tam sa ładniejsze -łał za wydmą -chocmy tam I sie zakochałem krzyczy ogórkowa Ona we mnie też ,buzi buzi … Moze wymienimy sie kodami kreskowymi?kochana Z Ciebie taka fajna puszka A to była wakacyjna miłosna przygoda ogórkowej z puszka po mielonce No cóz mezalians ,mielonka nie z tej półki liczy sie tylko Profi.
 
Marzena Kozłowska (Białystok)
Historia która chcę wam opowiedzieć wydarzyła się dawno temu.Byłam jeszcze małą dziewczynką i często z moim bratem mama zostawiała nas u wujka,który mieszka na wsi pod lasem, a my obiecaliśmy jej że będziemy grzeczni . Ale z naszymi obietnicami to różnie bywa. Wujek zabierał nas na grzyby, na pastwisko, na ryby, po prostu – mu pomagaliśmy. Pewnego razu wujek zostawił nas samych w domu, chcieliśmy zrobić mu niespodziankę i nazbierać w pobliskim lesie grzybów. Znamy się na grzybach. Wzięliśmy koszyk, nożyki, do jedzenia chleb , konserwy Profi i poszliśmy do lasu. W lesie grzybów było dużo i tak chodząc od grzyba do grzyba trochę pobłądziliśmy. Trochę się wystraszyliśmy nie mogąc znaleźć drogi do domu. Siedzieliśmy na pniu drzewa rozmyślając jak wrócić , miny mieliśmy nie wesołe.. ale Ktoś nam pomógł.. kto to był? Był to Kogutek z Czerwonym Grzebieniem z puszki Profi z wielkim kapeluszem .. kazał się nam nie bać , odpocząć i pomaleńku dróżką wrócić do domu. Którą dróżką? Pokazał nam właściwą i opowiadał zabawne historie o lesie, o zwierzętach, pokazał nam uciekającą sarenkę, małego liska.. Wujek był bardzo wystraszony jak nie zastał nas w domu. Po powrocie opowiedzieliśmy o Kogutku który nam pomógł wrócić. Wujek potwierdził jego istnienie, mówił że jak był mały to też czasem go spotykał. Tylko mama wątpiła twierdząc że to pewno upał nam zaszkodził.. Niedługo wakacje ,może znów spotkamy u wujka naszego Kogutka z Profi z Czerwonym Grzebieniem?
 
 
Krystyna Spiczka (Gdańsk)
Poczekaj !! rzekła mama najfajniejsza z mam . A co będziesz jadł przez te dwa tygodnie w górach ? Tylko mi nie mów że zupki chinki i te obrzydlistwa z proszku? Mamo – nie martw sie, zobacz połowa plecaka to gotowe dania od Profi – będę jadł tak dobrze jak u Ciebie 🙂 Mama na to : a co to za gotowe zupy ? Na pewno nie sa lepsze jak moje . Widać było nieufność na twarzy mojej najlepszej z mam. Mamo – zostawię Ci jedną na spróbowanie – proszę to ogórkowa , rzekłem wyjmując z plecaka. A teraz już lecę bo wszyscy już tylko na mnie czekają … I pojechaliśmy w bieszczadzkie zielenie na pełne dwa tygodnie, wędrówki, wieczorne spotkania przy ognisku , śpiewy do rana . Było cudownie. Po powrocie pierwsze kroki uczyniłam do Mamy, pokazać setki zdjęć i opowiedzieć wszystko ze szczegółami przy okazji licząc na obiad oczywiście i deser. Witaj kochana , wróciłam cała i zdrowa – rzekłam w drzwiach . Mam ci tyle do opowiedzenia , i zdjęcia mam i nawet prezent dla ciebie . Mama na to : Jak się cieszę że jesteś, siadaj, opowiadaj , pokazuj – mamy całe popołudnie tylko dla siebie 🙂 A obiad mamo ? Obiad? Kochanie zjemy dziś zupkę od Profi – możesz wybrać jaką chcesz mam wszystkie . Szkoda czasu na gotowanie, kiedy można kupić pyszne gotowe danie – a My zamiast czas marnując w kuchni możemy nacieszyć sie sobą, opowiadaj !! Zerkałam na Mamę z uśmiechem – profit z Profitu murowany , Mamę dla siebie tylko mamy 🙂
 
Monika Kowalczewska (Konin)
Wiejski pasztecik z grzybami leśnymi, zaczął rozmowę z kompanami swymi. Tak oto rzecze do Szynki z indyka, – Niechaj mi Pani tutaj nie bryka, i swymi nóżkami tutaj nie fika. Na to odzywa się Pasztet z dzika: -Och, mili Państwo nie czas na waśnie, Ja wytłumaczę wam wszystko jaśnie. Zabawmy się dzisiaj w aktorów, a podróż w plecaku nabierze kolorów. – Ja będę przekąską powiada Mielonka – A ja – Fasolka po bretońsku – powiedziała, Będę pyszną zupą i dla mnie pochwała! Na dnie plecaka żurek się schował, – Mnie też ktoś kiedyś będzie gotował!! Na to rzecze z łososia Pasta – Ze mnie jest wielki fantasta i powiem wam tylko jedno zdanie Drodzy Panowie i Drogie Panie Wszystkich nas z apetytem zjedzą Więc słowa uznania się wszystkim należą. Bo wszyscy chrapkę na nas mają, dlatego do plecaka nas wrzucają!!!
 
Klaudia Karolak (Krotoszyn)
Sławek, outsider i samotnik chcąc odpocząć od zgiełku miasta wybrał się w lipcu do Zakopanego. Opuszczając ponurą i zatrutą spalinami Warszawę odczuwał ulgę i radość na samą myśl o kilkudniowej wycieczce w góry. Chcąc zaoszczędzić na zakwaterowaniu zamiast rezerwacji w hotelu zabrał ze sobą namiot i śpiwór. Był z natury oszczędny, ale lubił dobrze i smacznie zjeść, spakował więc do plecaka świeży chleb i drobiowy pasztet Profi. Był to jego ulubiony dodatek do pieczywa, dostarczał mu energii i poprawiał nastrój swoim wyjątkowym smakiem. Kiedy Sławek dotarł na miejsce nie posiadał się ze szczęścia, czym prędzej zaczął swoją podróż z dala od uczęszczanych przez turystów szlaków. Rozłożył namiot na malowniczej polance i z zachwytem oglądał zachód słońca, które powoli skryło się za majestatycznymi szczytami gór. Zmęczony i szczęśliwy zapadł w sen. Nie miał pojęcia, że uroki krajobrazu podziwiał ktoś jeszcze. Niepozorny, uwielbiany towarzysz również był bardzo zadowolony z wycieczki. Wysunął się po cichu z plecaka i połyskując w wysokiej trawie zaczął zwiedzanie na własną rękę. Kiedy zbliżał się świt postanowił wrócić do bezpiecznej kryjówki w namiocie. W końcu o ile Sławek nie obawiał się dzikich zwierząt, o tyle on miał się czym martwić. W przeciwieństwie do milczącego warszawiaka pasztet Profi stanowił bowiem łakomy kąsek. Ledwie jednak ukrył się w plecaku Sławek obudził się głodny jak wilk. Górskie powietrze zawsze zaostrzało mu apetyt. W pierwszych promieniach słońca rozkoszował się swoim ulubionym daniem nie mając pojęcia, że choć kochał samotność, miał wiernego towarzysza…
 
Krzysztof Ciesielski (Czarnków)
Nasza wakacyjna przygoda zaczęła się w Gorzowie Śląskim.Tam razem z kolegami z roku,rozpoczęliśmy nasz wakacyjny spływ kajakowy.Jako cel postawiliśmy sobie dopłynąć Prosną do jej ujścia w okolicach Pyzdr,gdzie wpada do Warty.Do pokonania prawie 215 km.Czas-2 tygodnie.Codziennie śpimy gdzie indziej.Jeden z postojów wypadł w Grabowie.Niestety nasze zapasy żywności pokończyły się i umieraliśmy z głodu.A tu proszę, okazuje się,że w tej pięknej miejscowości znajduje się nowoczesna Wielkopolska Wytwórnia Żywności „PROFI” S.A.W sklepiku zaraz zrobiliśmy zakupy na cały pozostały czas spływu.Każdy z nas od tej pory,codziennie na śniadanie jadł pasztety drobiowe Profi,obiady to gotowe dania Profi-zupy,flaki i inne.Za to na kolacje jadaliśmy smalec,konserwy rybne i wspaniałe mielonki.Wszystko z Profi.Pewnej nocy,zostaliśmy okradzeni w czasie snu. Złodzieje jednak nie pozbawili nas komórek,portfeli czy kajaków.Z naszych plecaków zginęło tylko i wyłącznie jedzenie.Zostaliśmy pozbawieni naszych zapasów,naszych smakołyków.W ten przykry sposób zakończył się nasz wakacyjny spływ Prosną.Wróciliśmy do domów ale po drodze każdy z nas zakupił nowo poznane smakołyki.
 
Piotr Rura (Gorzów Wlkp.)
W pewien słoneczny dzień w supermarkecie było zamieszanie i ,korzystając z niego, niektóre produkty Profi opuściły półki… Zebrały się pod supermarketem i zaczęły się zastanawiać, co począć z wolnością… Pasztet z drobiu stwierdził, że musi odwiedzić miejsce swojego urodzenia – Wielkopolskę. – A ja chciałbym wrócić na dwór! – odparł pasztet dworski. – Chcę na wieś! – stwierdził wiejski pasztet wieprzowy. – A ja do zbójników! – zawołał pikantny dorsz po zbójecku z ryżem. – Jeszcze chwila, a wrócimy na półki! – wydarła się fasolka po bretońsku. – Decydujcie zanim nas złapią!!! – JEDZIEMY NA WAKACJE NA WIEŚ! – postanowiły produkty i wsiadły do autobusu PKS. Kwadrans później znalazły się na spokojnej, sielskiej wsi… A właściwie kilometr za nią, gdzie znajdowało się pole namiotowe. Na polu stały namioty, a wkoło było mnóstwo studentów, a każdy głodny, jakby rok nie jadł… – Upss… – wydusiły flaki. – Flaki mi się wywracają jak ich widzę… – A we mnie się dziczyzna gotuje – stwierdził pasztet. Zapominam o swoim dworskim pochodzeniu i chce mi się kląć… – Wiejmy!!! – zawołał indyk w sosie cygańskim po czym… zginął w przepastnym otworze gębowym wychudzonego studenta. Przerażone produkty pognały na przystanek PKS, ale i tam nie było bezpiecznie! Z autobusu wysiedli koloniści. Okropnie głodni koloniści!!! Pasztet z drobiu skończył w ustach rudej dziewczynki. To było straszne! Na dodatek na końcu się oblizała i spojrzała z uwielbieniem na gulasz wołowy z kaszą jęczmienną… Biedak, aż zbladł ze strachu po czym zemdlał… Nie sprawdziwszy nawet jego terminu ważności zeżarła go raz po raz się oblizując… Produkty Profi wsiadły do PKS – u, a konkretnie ukryły się pod siedzeniami. – Nigdy nie zapomnę tych wakacji! – jęknęła fasolka. – Zzieleniało mi opakowanie… – wydusił pasztet. – Sos pomidorowy nam skisł ze strachu – stwierdziły pulpety. – To było takie traumatyczne przeżycie, że, aż kiełbasa się we mnie załamała i wali głową w ściankę opakowania – powiedziało leczo. Pojechały prosto do sklepu, gdzie dobrowolnie oddały się w ręce ochrony. Nie wiedziały, że produkty Profi nigdzie nie są bezpieczne… Ani na polu namiotowym ani na przystanku, a już tym bardziej w supermarkecie. Grupka młodzieży wpadła do supermarketu i kupiła wszystkie produkty Profi. Zabrali je na pole namiotowe, gdzie czeka je rychła śmierć… A, żeby to opowiadanie nie kończyło się tak pesymistycznie dodam, iż fabryka Profi pracuje na pełnych obrotach i produkuje tony nowych, świeżutkich, apetycznych produktów… O ich przygodach dowiecie się w następnym odcinku…
 
Ryszard Pabin (Gdańsk)
Poszli ? zapytała ogórkowa pomidorowej Poszli poszli tylko gdzie ? a jak sie okaże że do restauracji ? rzekły pulpety w grzybowym sosie .Pomidorowa na to potrząsając ryżem ” Nie możliwe !! a nawet jeśli tak wrócą zniesmaczeni bo są od Profi uzależnieni – wszak wiadomo nie od dziś że smak nasz idealny do obiadów u mamy porównywalny. ” Paszteciki cicho pisnęły „Masz rację , My za to jesteśmy idealne na kolacje” I tak wnet, drzwi skrzypnęły – głodne ręce po plecak wypchany Profi-tami sięgnęły a głos przemiły zabrzmiał donośnie – Moja ulubione dania gotowe ! Bijecie wszystkie inne na głowę !! Profi – dania gotowe – najlepszy przyjaciel głodnego brzucha zawsze wywoła uśmiech od ucha do ucha 🙂
 
Marek Stankiewicz (Gorzów Wlkp.)
Produkty Profi skonstruowały prom kosmiczny i poleciały na wakacje w kosmos, a konkretnie na odległą planetę, której dotąd nie odkryto, bo jest dosyć mała i przeźroczysta, a jak się ubrudzi to nie jest, ale szybko ją sprzątają, żeby była. Na tej planecie królową była Jej Wysokość Zupa Ogórkowa Profi, a królem Jego Wysokość Pulpet Profi. Było też trochę ludzi, ale odgrywali tak nieistotną rolę, że aż żal mojej klawiatury by ją opisywać. Produkty Profi całymi dniami pławiły się w luksusie. Pływały w basenach, zbierały kwiatki na przezroczystych łąkach, jeździły konno i śpiewały piosenki o swojej rodzinnej krainie – Fabrycie Profi… To były wspaniałe wakacje. Tak wspaniałe, że produkty Profi nie miały zamiaru wracać na Ziemię! Zostały na zawsze na planecie Profi. Opowiadanie z klauzulą,, ściśle tajne ” i ,,szalenie smaczne”. Dane prosto z NASA: smakowite pulpety atakują! Dane z pierwszych stron gazet: ,,Wczoraj nastąpiło bliskie spotkanie III stopnia”. ,,Ziemi grozi inwazja obcych pulpetów”… W NOGI!!!!!
 
Kinga Huk (Gdańsk)
profitowe szaleństwo:) dnia pewnego roku pańskiego 3456 kiedy to jedzonko po uliczkach i szosach smiało brykało,miast na pólkach i straganach grzecznie stać, pewien hurtownik ,co zaopatrywał domy,karczmy,sklepy i sklepiki zawołała tubalnym głosem-„moi drodzy czas na relax,dośc już było tego i owego,pora wreszcie przestać włóczyć się i na biwak jechać” i tak oto paszteciki, konserwy i proszkowe zupy za zgodą panującego Kuraka Wielkiego ,który dumne imię nosił PROFI, spakowały sie hurtowo do plecaków,toreb,siatek i ruszyły na podbój świata… świat cały zwiedzały,oblegały wieżę Eiffela,forum romanum opanowały,krzywą wieże prosotwać chciały,smoka wawelskiego przestraszyć chciały, wypłoszyć gołębie z placu Św. Marka,dobudować nos sfinksowi,piramidy meksykańskie opanowac,molo sopockie odbudować, ozywić gdańśkiego Neptuna, sól z wieliczki wynieść,rozpuścic lód Arktyki, lasy amazońskie odzywić,małe murzyniątka nakarmić w Afryce-jednkaże,gdy głód i zmęczenie dopadło produkty żywnościowe ,tak oto jeden po drugim jeść chciały i się zjadały; morał z tego taki,ze …nie ma nic pyszniejszego na wyprawę ,niż Profi produkty zywnościowe:)
 
Patrycja Rzeczkowska (Oleśnica)
Jadąc w moja pierwszą samodzielną podróż za granice, zabrałam ze sobą pasztet PROFI… gdy juz przekraczalismy granice….. nagle usłyszałam dochodzący hałas który wywodził się z mojego plecaka…..było to coś w rodzaju… GDAKANIA..??? ludzie w autokarze zaniemówili,gdy rozsunełam suwak od plecaka…. wyleciał z niego kurczak!! kierowca posądził mnie o przewożenie żywych zwierząt i okrucieństwo nad nimi, siedziałam 24 h na granicy z kurczakiem z… którym wzasadzie się zaprzyjażniłam…postanowiłam że go przygarne w ogródku ma miejsce do dziubania, a ja więcej pasztetów nie zabieram ze sobą
 
Sabina Jankowska (Olsztyn)
Cześć mamo, Jestem razem z przyjaciółmi na wakacjach. Są mielonki, zupy gotowe na wszystko, konserwy rybne i wujek smalec no i pasztety. Jesteśmy chyba nad morzem, bo tak wszyscy mówią wokoło. Jest noc, a ja postanowiłem napisać Ci list. Jakie to szczęście, że nas tu zabrali, Ci mili ludzie, pewnie po to żeby pokazać nam trochę świata. Jest ciemno ale słychać szum morski. Leżymy sobie koło ogniska, troszkę gorąco ale wszyscy jednomyślnie zdecydowali, że robimy imprezkę. Dobrze, że ci mili ludzie zapakowali nas wszystkich razem.Oj wujek smalec źle się czuje, troszkę wymięka, to penie przez mielonki, te to są dobre, ale nie wiadomo nigdy co w nich drzemie. Jest coraz bardziej gorąco… zupy gotują się z gniewu, bo konserwy rybne nie zawracają uwagi na ich urodę. A ja zakochałam się… mamo może to i pasztet ale zawsze mówiłaś, że uroda się nie liczy. Ale impreza, jest tak wspaniale, nigdy nie czułam się tak wolna i radosna.Mam nadzieję że zawsze będziemy razem. Wszyscy się śmieją tańczą i śpiewają, może to przez tę odrobinę piwa rozlanego na dnie plecaka, muszę kończyć, bo wołają mnie, noc się kończy i musimy no wiesz, stać się z powrotem żywnością. Oj już ludzie wstali… papa,do jutra,Twoja ulubiona córka parówka. -Ale mi się dobrze spało. -Mi też. Teraz jestem baaardzo głodny, Marzena co dziś na śniadanie? Parówki i kanapki z pasztetem…
 
Justyna Pestka (Brusy)
Z paczką przyjaciół wybrałam się pociągiem na biwak nad jeziorkiem. Spałam sobie smacznie, aż obudził mnie konduktor na bocznicy! Nie dość ze koledzy zapomnieli mnie obudzić to zostałam okradziona prawie ze wszystkiego!!! Po przeszukaniu plecaka znalazłam „Wielkopolski pasztet z drobiu z pomidorami”i 2 bułki,zjadłam ze smakiem i rano wróciłam autostopem do domu.Teraz wiem, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Dzięki Profi!
 
Maja Michalska (Nowe Skalmierzyce)
W lesie było ciemno i ponuro. Wielkopolska mielonka turystyczna trzymała się kurczowo Gulaszu angielskiego i dygotała ze strachu tak bardzo że aż wieczko jej się unosiło. Zupy udawały że są odważne ale nie spuszczały z oczu pasztetów żeby w razie czego mocno się ich złapać.Dania gotowe i Dania dnia z tego względu że były największe podążały na samym końcu ale zupełnie się tym nie przejmowały ponieważ tuż przed nimi szła miss Profi zeszłego lata Konserwa rybna. Smalec szedł nieco z boku i nagle strasząc wszystkich krzyknął – Jesteśmy – i umościł się jak należy na dnie plecaka a za nim po kolei wszyscy inni czekając na zwycięzców.
 
Izabela Szymańska (Lwówek Śląski)
Ukryte w plecaku studenta produkty Profi czekały aż ten zaśnie znużony całodzienną wędrówką. Pasztety, mielonki i zupy rybne czekały z niecierpliwością, bowiem dziś w nocy miała się odbyć debata, które z nich są dla studenta najatrakcyjniejsze. Każde było przekonane, że to właśnie ono jest wybrane przez studenta do delektowania jego podniebienia-a reszta to zbędny balast, którego najlepiej niech się biedny student pozbędzie. Produkty Profi zachowywały się jak zazdrosne kobiety walczące o względy jednego, jedynego Mężczyzny. Student zasnął. W plecaku zaczęły się ostre przepychanki miedzy smakołykami. Każdy starał się przedstawić swoje walory z jak najlepszej strony, wytykając pozostałym jego wady. Coraz goręcej robiło się w plecaku studenta, nieświadomego jaką zazdrość wywołał wśród nich i jak bardzo chcą zyskać jego względy… Pieścić jego kubeczki smakowe, gładzić po przełyku, leżeć słodko w objęciach jego żołądka… Sprawienie studenckiemu podniebieniu rozkosz – było marzeniem produktów Profi i powodem sporu w plecaku. Bo kto zostanie wybrany spośród nich? Ja! Ja! A właśnie że ja!! – przekrzykiwały się nawzajem wszystkie z nich. Wszystkie? Oj, jednak nie wszystkie. Sporowi przysłuchiwała się konserwa rybna – Pikantny Dorsz po Zbójecku – i z politowaniem kiwała głową. W końcu, mając dość tej awantury, postanowiła zabrać głos. „Drodzy towarzysze. Jesteście jak kobiety zazdrosne o Naszego Studenta, tak walczycie ze sobą. Ale pomyślcie- tak jak kobiety -każde z nas jest inne – nie lepsze czy gorsze! A nic tak nie cieszy naszego studenta jak miła odmiana. Na pewno każde z nas będzie mogło ucieszyć Studenta swoim smakiem. Myślicie, że zabrałby nas ze sobą na wycieczkę, gdyby nie lubił któregoś z nas?” Konserwy pootwierały buzie ze zdziwienia. Rzeczywiście, mądrze rozsądził Pikantny Dorsz. Ucichły spory i konserwy ułożyły się do snu. Zasnęły wszystkie i spały tak długo, dopóki Student nie obudził ich burczeniem brzucha. I wtedy spełnił y się słowa konserwy rybnej. Student otworzył i mielonkę, i pasztet, zjadł Flaki wieprzowe z warzywami- i każde z nich bardzo mu smakowało. Konserwę rybną jednak zostawił – pewnie do łagodzenia kolejnego sporu między produktami Profi.
 
Kinga Faron (Kamienica)
uuuu na merkury:) …i wtedy z cała rodzina doszlismy do porozumienia na wakacje lecimy…w kosmos a dokładnie na planete merkury wybralismy ja poniewaz 1)ze mieszkamy w miescie i nie ma sie gdzie opalac a wtrace jeszcze2)ze mama pracuje w biurze całymi dniami przed komputerem nie widzac słonca na oczy i zmierzajac do celu jest blada jak sciana wiec ona wybrała merkurego poniewaz jak kazdy wie jest najblizej słonca wiec mama bedzie nastepnym Michaelem Jacksonem:D I tak zaczeliśmy pakowanie ja wdziełam tylko aparat( bo to moje całe zycie jest)spodnie i bluze butów nie wziełam bo i tak nie bedzie po czym chodzić! tata wdziął wszystko w dosłownym tego słowa znaczeniu nawet nie zapomniał o młotku i innych tego typu rzeczach pewnie zeby sie nie nudzić na merkurym bo lubi majsterkowac ale i tak go kocham! mama jak to mama martwiła sie czy nam niczego nie zabarknie szczegolnie do jedzenia wiec nakupiła pełny plecak produktów „profi” ponieważ na śniadanie i kolacje jemy tylko profi…utkie pyszniutki pasztety zwłaszcza drobiowy a tatko przepada za konserwami rybnymi!wracajac do wyprawy nie moge tu pominac mojego szalonego nieznosnego kochanego brata on chciał leciec na ksierzyc ale nikt sie nie zgodził bo tam jest za zimno!Nadszedł dzien wyjazdu zapowiadało sie ekscytujaco i tak było dopóki ze mama nie zorietowała sie ze zapomniała prowiantu a ze ona to ona musielismy sie wrócić i tak oto rakietka kosmiczna nas odjechała i po sprawie na pocieszenie zostały nam produkty profi…:) ……..i za bilety nam nawet oddali!!!!
 
Stanisław Myszkowski (Mogilno)
ybraliśmy się tego lata z przyjaciółmi na żagle na Mazury. Wysiadając z pociągu w Giżycku przywitał nas deszcz. Cóż, pomyśleliśmy, że przecież jutro też jest dzień. Ale niestety następnego dnia również padało. Nasze namioty zaczęły powoli przemakać. Mijał drugi dzień i zdecydowaliśmy, że będziemy wracać do domu. Poszedłem do sklepu by kupić prowiant na podróż powrotną. Podszedłem do półki z pasztetami i konserwami. Kątem oka zobaczyłem swój ulubiony pasztet firmy PROFI. Na półce był tylko jeden. Wyciągnąłem rękę by go wziąć, ale ktoś mnie ubiegł. Jakaś dziewczyna złapała w mig ten pasztet i z zalotnym uśmiechem oddaliła się w stronę kasy. Byłem zły, ale czegóż się nie robi dla pięknej dziewczyny. Zrobiłem resztę zakupów, zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu. Przed sklepem zobaczyłem tę dziewczynę. Uśmiechnęła się i powiedziała: „Widzę, że też się pakujesz i kupiłeś suchy prowiant na drogę”. „Tak” – odpowiedziałem – „ale ubiegłaś mnie z tym pasztetem PROFI” – uśmiechnąłem się. „Nie wszystko stracone” – rzekła – „Zawsze możemy zrobić razem kanapki”. I tak zaczęła się nasza znajomość, która trwa do dziś.
 
Izabela Żekońska (Warszawa)
Pewnego dnia Radek wybrał się na wyprawę za miasto.Udał się do lasu.Nagle zobaczył,że coś przebiegło za drzewem,położył plecak z zapasem produktów Profi i pobiegł za tym czymś!Po chwili do plecaka podszedł niedźwiedź!Chleb zaczął wołać o pomoc „ratunku,on nas zje!my Radzia jesteśmy!”.Krupnik aż się zagotował.Mielonka turystyczna nie przejęła się tym-„ja jestem turystyczna,na pewno chce nas zabrać na wycieczkę”.Zwierz przeniósł plecak dalej.Nagle zaczął szarpać plecak,z którego wysypały się Profitki!Pulpety poturlały się gdzieś,zostawiając za sobą ślady sosu pomidorowego,Gulasz angielski wyszedł po angielsku,a szynka wieprzowa podwinęła ogonek i uciekła za drzewo!Flaki się poprzewracały!”No to klops”-krzyknęły pulpety.Niedźwiedź wąchał wszystko po kolei,galaretka z mielonki aż się zatrzęsła.Niedźwiedź zajął się Barszczem Ukraińskim,widać bardzo mu smakował,barszcz coś krzyczał,ale nikt go nie zrozumiał,bo…krzyczał po ukraińsku!Zwierzę pałaszowało pyszną zupkę,gdy nagle z plecaka wypadł Pikantny dorsz po zbójecku z ryżem!”Teraz go załatwię!”-krzyknął-„W końcu jestem zbójnikiem!”wyjął spod wieczka swój sztylet i podbiegł do łapy niedźwiedzia.”A masz,poobcinam ci wszystkie pazurki!”niedźwiedź nie słyszał,był zajęty delektowaniem się Barszczem.Wtem niedźwiedzia ugryzł komar w ucho,chciał się podrapać,a tu ani jednego długiego pazurka!Usiadł pod drzewem i zaczął lamentować.Wtedy wszystkie Profitki wskoczyły do plecaka,Pieczeń wieprzowa wrzuciła plecak na skrzydło ptaka i Profitki wróciły w miejsce,w którym zostawił je Radzio.”Hurra!Niech żyje Dorsz po zbójecku!”.Ryż z dorsza aż napęczniał z dumy.Wszystko skończyło się szczęśliwie,jedynie Barszczu trochę ubyło.Wszystkie Profitki poszły spać po takich przeżyciach,a za godzinę obudził je Radek,który wrócił głodny z wyprawy i postanowił zjeść Leczo.
 
Olga Pawlikowska (Warszawa)
Kiedy nasi konsumenci zasneli postanowilismy urzadzic sobie wycieczke po okolicy pieknych jezior mazurskich. Na pocztaku zbilismy sobie lodke z desek i wyplynelismy w rejs po jeziorze. Krajobrazy byly przesliczne a woda bardzo przejzysta. Postanowlismy sie wykapac bo woda byla dosyc ciepla. Dalismy nura i tak wyglupialismy sie przez dluzszy czas. Potem jeszcze poplywalismy troche, ale gdy zaczelo robic sie widno musielismy wrocic do plecakow naszych wlascicieli. Byloby fajnie powtorzyc taka wyprawe ale pewnie sie nie uda bo konsumenci nas lubia bardzo i na pewno nie zdarzymy do nastepnej nocy. Ale to co zobaczylismy pozostanie na zawsze w naszych sercach. A klientom zyczymy smacznego 🙂
 
Tomek Kawalec (Swarzędz)
O wspaniałej wakacyjnej przygodzie gdy przyszło lato pasztet drobiowy Profi myślał co dzień: więc zwołał wszystkie z Profi przysmaki by wybrać podróży kierunek jakiś. Szynka z indyka chciała tam, gdzie gra głośno muzyka. Pasta z łososia koniecznie chciała zobaczyć w Skandynawii łosia, jej koleżanka zupa jarzynowa zwiedzić amerykański stan Iowa. Pasztet dworski z dzika chciał sprawdzić czy Afryka jest dzika, a nad polskie morze krupnik chciałby się wybrać, niebożę. Wiejski pasztet wieprzowy do górskiej wędrówki od zaraz jest gotowy! A pasztet z zielonym pieprzem się nie namyślił jeszcze… I tak się długo sprzeczały, aż asortyment Profi cały do swojego koszyka w sklepie włożyłem i tym ich spór zakończyłem!
 
Marcin Czapczyk (Pleszew)
Cóż robią nasze produkty żywnościowe kiedy my śpimy? Oczywiście korzystają z uroków wakacji.Dlatego np. firmowy pasztet, który od pewnego czasu bardzo zakumplował się z pomidorem i tworzy z nim bardzo zgrany duet wymyka się co noc do pobliskiego pubu nad jeziorkiem by poćwiczyć karaoke. Fasolce zawsze marzył sie wyjazd do Bretanii jednak ostatecznie wylądowała na leśnym kempingu.Postanowiła więc korzystać z życia i choć trochę sie poopalać – nad ogniskiem – Była to naprawdę smaczna laska! Reszta produktów urządziła sobie nocną dyskotekę.Prym wiodła tu szynka, która tak tańczyła aż jej się boczki trzęsły.Zaniepokoił się tym chleb, który bał się iż wytopi resztę tłuszczu i ją skutecznie przystopował.Bawili się tak do rana a rano no cóż…. Pasztecik z pomidorkiem to pyszny duecik! Smacznego!
 
Adriana Warchoł (Rzeszów)
Drodzy Panowie ,drogie Panie siądźcie wygodnie na tapczanie i posłuchajcie plecakowe opowiadanie.5 lat temu to było wesołą mieliśmy minkę gdy w plecaku spotkaliśmy pasztetową rodzinkę.Dróbinka miała 2 miesiące kiedy ją zapuszkowali i do plecaka na Festyn zabrali.Pieczarnik brat Dróbinki został zapuszkowany gdy spędzał imieninki u Halinki, Flaki trafiły za chuligańskie wybryki wprost to foliowej paki,Dziki i Króliczek popełniły pasztetowy wybryczek tak się pobili ,że aż 100 g opakowań trafili,Dorsz nie mówić nikomu ukradł ryż z pobliskiego domu i wszyscy z Plecaka okazali zdziwienie ,że on pikantnością pieści podniebienie. Jednak chociaż produkty z plecaka są zamknięte na tak małym terenie okażą zdziwienie gdy laureatom z konkursu Eurostudent będą pieścić podniebienie.
 
Marta Dudzińska (Krosno)
Nagły ruch w kącie namiotu wydał się mi niepokojący. Obserwowałam przez chwilę to miejsce, jednak nic się nie wydarzyło. Złudzenie – pomyślałam i obróciłam się na drugi bok jednocześnie zamykając oczy. Sen natychmiast objął mnie czułymi ramionami bezwładu. – Śpi, na pewno – cichutki szept z głębi małego podróżnego plecaka nie był już słyszalny przez moje uśpione zmysły. – Ale tutaj ciasno – kolejny nieco głośniejszy szept, nastąpił niemal natychmiast po poprzednim. – Zaczynam się topić – tak tu gorąco, zaduch. Normalnie, już nie wytrzymam! – donośny krzyk, był już odważnym głosem zniecierpliwienia. Muszę wydostać się z tego worka – wołał smalec wielkopolski. Mięso zaczyna już we mnie pływać, proszę podsadźcie mnie! – Ależ proszę bardzo – odpowiedziały chóralnym basem dwa gulasze angielskie i szynka wieprzowa. – Proszę uważać na moją delikatną strukturę – piskliwie odrzekła mielonka turystyczna. – Nie przywykłam do takiego tłumu. Zwykle to ja jestem zabierana na wycieczki. – Nieprawda – to my, mamy zawsze pierwsze miejsce na liście zakupów – wrzasnęło nieprzyjemnie Danie Dnia. – Dla nas są organizowane najlepsze wycieczki – dla pulpetów, wieprzowinki i makaronu! My wszystkie jesteśmy Profi. – Całe szczęście, że zabrali już od nas tego łososia – tubalnym głosem chrząknęła fasolka po bretońsku. – Nie ciesz się tak – odparła szynka wieprzowa – słyszałam wyraźnie – jutro to ty jesteś daniem przeznaczonym na obiad. – A i dobrze – rzekła obrażona fasolka – bo wy wszystkie znikniecie stąd już w porze śniadania. – Po co te awantury, cieszmy się tą nocą, tym biwakiem w lesie. Wasze krzyki i przepychanki zaraz zrobią z nas wszystkich pasztet! – tubalnym barytonem rzekła zupa grochowa. – O wypraszam sobie! – z oburzeniem zawołał wielkopolski pasztet z pomidorami. – Proszę nie porównywać mnie i moich braci, z tym co się tutaj dzieje! – Cicho, cicho – z niepokojem zasyczał smalec, który zdążył się już wdrapać na samą górę. – Znowu się budzi, cicho! Moja głowa kolejny raz eksplodowała rozdzierającym bólem, a żołądek tańczył hołubce. Chyba za dużo tych wycieczkowych napojów pochłonęłam wieczorem. Doczołgałam się z powrotem do posłania, marząc o spokojnym śnie. – Wiecie co – rzekłam sennym, załamującym się głosem – nie mam pojęcia, co tam między sobą szepczecie, ale powiem wam jedno – słyszę wasze narzekania i dochodzę do wniosku, że nie potraficie się cieszyć wycieczką, zupełnie tak jak ja!