Bohaterką jest dziennikarka telewizyjna, która kręci reportaż o strażakach. Jadąc z nimi na jedną z nocnych akcji, trafia do domu, którego mieszkańcy zachowują się dość dziwnie. Materiał zapowiada się prawdziwą sensacją, dlatego operator nie wyłącza kamery.
Ten hiszpański horror formą przypomina „Blair Witch Project” (całość jest kręcona kamerą z ręki). Młoda prezenterka telewizyjna kręci materiał o różnych służbach mundurowych, w najnowszym odcinku bohaterami mają być strażacy. Dziewczyna szybko orientuje się, że praca strażaków jest nudna i składa się z głównie z bezczynnego czekania na wezwanie, także gdy jednostka wyrusza w końcu na nocną akcję, nie waha się nawet przez chwilę, wraz z operatorem kamery jedzie ze strażakami. Co prawda nie jest to pożar, ale lepsze to niż nic. Jednak, kiedy zajeżdżają na miejsce, pogoń za sensacją przestaje się liczyć, rozpoczyna się dramatyczna walka o przeżycie…
Kolejny po „Labiryncie Fauna” i „Sierocińcu” fenomen hiszpańskiego kina grozy. Uznany za najbardziej nowatorski horror tej dekady i absolutny przełom w historii gatunku. Reżyser Jaume Balakuero zbudował nastrój przy użyciu bardzo prostych środków. Znakomicie stopniuje napięcie, zaczynając od dezorientacji, irracjonalnej paniki, niepewności, stopniowo wprowadzając coraz bardziej brutalne elementy, nie spiesząc się, dzięki czemu punkt kulminacyjny robi naprawdę duże wrażenie.
Producenci wpadli na ciekawy pomysł promocji filmu. W krótkim filmie pokazali widzów i ich reakcje na to, co widzą na ekranie kinowym. Jest to na pewno znakomita reklama i zachęta do obejrzenia filmu tych, którzy lubią się bać.