Odwiedzimy dziś uczelnię w Lublinie, niektórzy o niej mówią kultowa, a to jest po prostu KUL – Katolicki Uniwersytet Lubelski. Dowiecie się dziś jak jest po angielsku "lisiczka", po co profesorowi pilot oraz jak liczyć całki. Nie przedłużając – zapraszam serdecznie!
Równania różniczkowe, ćw., dr Góźdź:
Dziewczyna liczyła całkę na tablicy, wszyscy liczyli tak samo jak ona. Po skończeniu obliczeń nasz przesympatyczny doktor z delikatnie kwaśną miną, mówi do owej studentki:
– Proszę panią, gdybym miał psa, i gdyby mojemu psu przyśniło się w nocy że ja policzyłem tę całkę tak jak pani tutaj na tablicy, to…
…by się w dzień o budę zabił!
Lektorat z angielskiego – mgr Jacek K.:
Mgr do kolegi, który źle wymówił jakieś słowo:
– Panie Tomaszu: jeszcze raz powtarzam. Skoro Pakistańczycy, Chińczycy i ludy środkowej Afryki potrafią wymówić to poprawnie. To Pan też potrafi. Nawet potrafi to Pan Marcin…
Lektorat z angielskiego – mgr Jacek K.:
Mgr do mnie:
– A proszę powiedzieć… jak jest po angielsku „lisiczka”.
Ja bez pojęcia zupełnego:
– Eee… foxi?
On na to:
– No jak pan odwiedzi jakiś dom publiczny, to może pan nawet tam jakąś spotka o takim imieniu…
WT:
W czasie zajęć studentka wysnuła teorię, że tzw. wyrazy niecenzuralne, jako służące wyrażaniu emocji, są krótkie. Prowadzący zamyślił się głęboko i rzekł:
– Przychodzą mi teraz na myśl te niemieckie, ale one wszystkie są długie…
Prawo własności intelektualnej:
Profesor W.
– (…) więc drogie panie, jeśli narzeczony was rzuci dla innej i się z nią żeni, najlepszą zemstą jest nasłanie policji na kapelę weselną w dniu ślubu – na pewno nie zapłacili nic autorom utworów które wykonują.
Logika prof. M.:
M. wpada do sali wykładowej rzuca torbę podróżną na biurko i w kurtce zabiera się do pisania na tablicy. Trwa to jakieś dwadzieścia minut, tablica zapisana, studenci ostro przepisują. W końcu M. odwraca się, rozgląda się po sali i tak przemawia:
– Ale państwo tego nie przepisują, ja się chciałem tylko rozgrzać.
Logika prof. M.:
W związku z tym, iż prof. M. jest z poza miasta w którym znajduje się oddział KUL, musiał nocować w weekendy w miejscowym hotelu. Pewnego dnia M. spóźnił się na zajęcia. Wykładał już dobre pół godziny kiedy ku zdziwieniu studentów z kieszeni marynarki wyciągnął pilot od telewizora i poprosił:
– Czy mógłby ktoś odnieść to do hotelu, chyba wziąłem przez przypadek…