Wydawać by się mogło, że uczelnie nie mają problemów ze znalezieniem studentów. Zazwyczaj jest więcej chętnych niż miejsc na danym kierunku.
Każdy przedsiębiorca życzyłby sobie, aby mieć tylu klientów. Skoro wszystko świetnie się kręci, to po co inwestować w dodatkową promocję? Okazuje się, że studenci nie spoczywają na laurach i aktywnie włączają się w promowanie swoich uczelni. Ostatnio prawdziwym hitem stałą się moda, która do nas przybyła z Zachodu. Ciężko wyobrazić sobie szkołę wyższą, która nie miałaby swojego Lipdub’u.
Nazwa tego zjawiska, pochodzi od dwóch słów „lips” (usta) oraz „dubbing”. Krótkie, zazwyczaj około 8 minutowe filmiki mające za zadanie promować uczelnię tworzone są od początku do końca przez studentów. „Lipdub’y rządzą się swoimi prawami” mówi Karolina, która brała udział w tworzeniu filmu krakowskiego UJ. „Mają przedstawiać studentów, którzy udają, że śpiewają jakąś znaną piosenkę. Wszystko powinno się odbywać w murach uczelni”.
„Każdy stawia sobie za punkt honoru, aby w filmie wystąpił chociaż jeden z profesorów” dopowiada Piotrek z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Przyjęło się, że na koniec wyświetla się nazwiska osób, które brały udział przy tworzeniu klipu. Przy okazji pokazuje się fragmenty materiałów niewykorzystanych. Zazwyczaj są to śmieszne wpadki z prób lub popisy występujących aktorów. Warto zaznaczyć, że tworzenie klipu może w znacznym stopniu sparaliżować funkcjonowanie uczelni. Tłumy roztańczonych, rozśpiewanych przebierańców szalejących po salach wykładowych pewnością nie ułatwiają prowadzenia zajęć. Nierzadko konieczne jest zamknięcie całego budynku na wiele godzin. Na szczęście władze uczelni zawsze doceniały kreatywność braci studenckiej i bardzo chętnie pomagają w tworzeniu lipdub’ów. Udostępniają pomieszczenia, zachęcają do udziału wykładowców co znacznie przyspiesza pracę nad produkcją filmiku. A do zrobienia jest bardzo dużo, same przygotowania potrafią zając 2 miesiące.
Najważniejszy a równocześnie najtrudniejszy do uzgodnienia jest pomysł. „Początkowa faza tworzenia projektu odbywa się zazwyczaj na forach internetowych, na przerwach między zajęciami a nawet w knajpach” mówi Karolina. „Ludzie wymieniają się opiniami, mówią jakie mają pomysły, którą piosenkę najchętniej usłyszeliby w lipdubie”. Czasami naprawdę bardzo trudno dojść do porozumienia, jeśli w jakiejś sprawie swoje zdanie (zazwyczaj odmienne) przedstawia kilkaset osób. Dlatego potrzebna jest grupa ludzi, która weźmie w swoje ręce sprawy organizacyjne i podejmie decyzje w najważniejszych kwestiach. Zazwyczaj jest to samorząd studencki danej uczelni. Gdy już dokładnie wiadomo, co chcemy pokazać w filmiku, zaczyna się trudna i czasochłonna faza przygotowywania do nagrania. Znalezienie osób, które wystąpią w klipie, zorganizowanie kostiumów, ułożenie choreografii a nawet wybór budynku, w którym nakręcimy materiał trwają bardzo długo. „Rzeczywiście jest to czasochłonne. Pomijając kwestie organizacyjne, same próby mogą trwać przez wiele dni. Ale jest to świetna zabawa” mówi Ania, która brała udział w tworzeniu lipdubu Uniwersytetu Warszawskiego. „Spędzasz czas ze znajomymi, wygłupiasz się a równocześnie masz świadomość, że robisz coś kreatywnego, pożytecznego. Coś co fajnie wpłynie na wizerunek twojej uczelni”. Lipduby rzeczywiście uatrakcyjniają stare, wyszukane formy promocji. Wnoszą powiew świeżości, pokazują, jacy ludzie studiują na danej uczelni. Nie skupiają się tylko i wyłącznie na osiągnięciach naukowych, latach tradycji czy ofercie edukacyjnej. Pokazują, że studiowanie to świetna zabawa i możliwość tworzenia czegoś z osobami równie szalonymi i pełnymi energii jak my sami. „Nie da się ukryć, że przy nawet najprostszych produkcjach trzeba się co nieco znać na rzeczy, dlatego stroną techniczną najczęściej zajmują się studenci kierunków związanych z mediami, np. dziennikarstwa czy produkcji telewizyjnej” informuje nas Tomek, współtwórca klipu promującego katowicki UEK. W Internecie bez problemu natrafimy na lipdub’y polskich uczelni. Oglądając je trudno uwierzyć, że powstały one tylko i wyłącznie przy udziale studentów, ponieważ są to przemyślane, świetnie zrealizowane produkcje. Przykładem może być klip krakowskiego UJ. Już na samym początku studenci czarują nas popisami wręcz cyrkowymi. Osoby chodzące na szczudłach, barwne kostiumy i złowrogie pioruny nad Collegium Novum budują niepowtarzalny klimat. Po chwili, w ślad za dziewczynką, którą spacerowała za rękę z profesorem, przenosimy się do budynku i tutaj zaczyna się prawdziwa magia. W rytm utworu „It’s raining man” zwiedzamy siedzibę uczelni, na każdym kroku natrafiając na uśmiechnięte twarze poprzebieranych studentów. W środku napotkamy rycerzy, Marylin Monroe, kompanię Robin Hood’a a nawet samego Elvisa Presleya. Kto by nie chciał studiować w takim towarzystwie?
Pomysłów na lipduby jest naprawdę wiele. UE z Katowic, swój klip rozpoczyna od przedstawienia krótkiej historii uczelni. Stylizacja na lata 40 ubiegłego wieku, wykorzystanie efektu postarzania taśmy filmowej, panowie w cylindrach i panie owinięte pierzastymi szalami. Gdy już na dobre wczuwamy się w klimat tamtych czasów, nagle zostajemy porwani do nowoczesności. Studenci z laptopami, zgiełk ruchliwej ulicy oraz świetnie wyposażone sale wykładowe upewniają nas, że uczelnia nie stoi w miejscu ale dynamicznie się rozwija i jest świetnym miejscem na kontynuowanie nauki przez młodych ludzi. Fantastycznym pomysłem było pokazanie w klipie uczelnianego basenu. Oczywiście nie w zwykły sposób tylko jako miejsca szalonych studenckich imprez.
Na równie nastrojowy początek postawili twórcy filmiku UAM z Poznania. Czarno – biały obraz przedstawiający studenta budzącego się na dachu uczelnianego budynku. Czyżby efekt jednej z licznych studenckich imprez? Jednak nostalgiczny nastrój szybko pryska i przy akompaniamencie muzyki ruszamy w podróż po uczelni. Dowiadujemy się, między innymi, jakie grupy możemy spotkać na tych studiach – mijamy elegancko ubrane dziewczyny, zaraz potem skejtów aby po chwili znaleźć się wśród licznej grupy punków. Prawdziwym hitem jest pani wyglądająca jakby dopiero co przyjechała z Antarktydy lub innego lodowatego miejsca. Jej wizerunek idealnie uzupełnia pingwinek, którego trzyma w rękach.
Lipduby są wspaniałym sposobem na promowanie nie tylko uczelni, ale przede wszystkim pokazania kreatywności i wesołości ludzi, którzy na niej studiują. Oglądanie filmików, które cieszą się naprawdę duża popularnością (niektóre z lipdubów mają po kilkaset tysięcy wejść na YouTube) może wpłynąć na decyzję wyboru przyszłej uczelni. „Miałem studiować we Wrocławiu, ale gdy zobaczyłem ten basen UEK’u z Katowic zmieniłem zdanie” mówi nam Krzysiek, student katowickiej uczelni. „Dla mnie był to wystarczający powód, bo pomyślałem sobie, że skoro mają taki fajny zadbany basen, to cała uczelnia musi być świetnie wyposażona i da mi dobre warunki do rozwoju”.
W dobrą stronę
Jak widać coś co początkowo było tylko jedną z wielu manier, które przyszły do nas z Zachodu, z czasem stało się obowiązkową pozycją w studenckiej aktywności. Uczelnia bez lipdubu zostaje daleko w tyle za konkurencją i jak widać może przez to stracić potencjalnych studentów. Jeśli dodać do tego świetną zabawę podczas tworzenia oraz możliwość nieco innej, nie tylko imprezowej integracji młodych ludzi, to śmiało możemy dojść do wniosku, że rozwój idący w tą stronę jest jak najbardziej pożądany.