Marzysz o beztroskim życiu, intrygującym wyglądzie i niepowtarzalnym samochodzie? Wszystkie zachcianki możesz spełnić w Second Life.
Wirtualna platforma stworzona przez Amerykanów jest jak kosmos – niczym nie ograniczona przestrzeń, która w pozornym nieładzie tworzy wyjątkową całość.
Second Life (ang. drugie życie) nie jest typową grą internetową typu multiplayer. Podstawową różnicą jest to, że twórcy „drugiego życia” – firma Linden Lab – udostępnili internautom pustą przestrzeń, na której gracz sam ma kreować świat i wszystkie jego elementy. Przygodę w SL rozpoczyna się treningiem na wyspie szkoleniowej. Po ukończeniu tego etapu użytkownik bez problemów będzie potrafił zmienić twarz swojego avatara, ubrać go odpowiednio i nadać mu takie cechy (choćby i zwierzęce), które będą go odróżniać wśród miliona innych postaci. Świat SL to również mnogość sposobów komunikacji: do wykorzystania mamy tradycyjny chat, rozmowę głosową oraz wideokonferencję. Do zaspokajania własnych potrzeb niezbędna jest gotówka. Na potrzeby gry autorzy stworzyli lindeny (w chwili obecnej na Allegro 1000 lindenów kosztuje 13,50 zł): są one niezbędne, jeśli chcemy wynająć mieszkanie, kupić kawałek ziemi czy choćby napić się drinka w najbliższym pubie. Firma Linden Lab udostępniła również specjalny język programowania, dzięki któremu bardziej wprawny gracz jest w stanie wygenerować niebywałe rzeczy. – Jest to dość prosty do opanowania język, podobny zresztą do Javy. Edytor do tworzenia tzw. skryptów jest dostępny z poziomu gry. Dzięki skryptom jesteśmy w stanie wykreować okazałe budynki, samochody, broń, śnieg lub inne gadżety. Dosłownie wszystko – mówi Patryk Rojewski, dziennikarz serwisu Gry-online.pl. Prawie siedmiomilionowa społeczność SL szybko doceniła tą możliwość – i dzięki skryptom rozpoczął się boom budowlany. Zaczęto tworzyć nowe wysp, kontynenty i morza. Przez to wirtualny świat gry bardzo się rozrósł.
Wirtualny supermarket
Świat SL szybko okazał się również doskonałym miejscem do zarobienia pieniędzy. Małych i całkiem sporych. Doświadczeni użytkownicy na internetowych aukcjach hurtowo oferują przez siebie wygenerowane domy, meble czy okazałe parcele. Zapłatą oczywiście są lindeny, czyli… prawdziwe pieniądze. W Second Life organizowane są wystawy plastyczne i koncerty, na które wstęp kosztuje również określoną ilość lindenów.
Część użytkowników próbuje zarobić w sposób nielegalny, oferując innym „intymną bliskość” swojego avatra…
Sposobów zarabiania – w sposób uczciwy lub nie – jest mnóstwo, ale tak naprawdę duże pieniądze w SL zarabiają firmy consultingowe lub reklamowe. Wytworzył się już globalny biznes oferujący firmom stworzenie i utrzymywanie przedstawicielstwa w wirtualnym świecie. Jest to bardzo dochodowa branża. Stworzenie internetowego oddziału kosztuje często po kilka tysięcy dolarów.
Drugie życie na poważnie
Z usług firm consultingowych i reklamowych działających w SL korzysta m.in. przemysł motoryzacyjny. Swoje przedstawicielstwa mają tam m.in. Mercedes, Toyota czy Renault ze swoją drużyną Formuły 1. Na parceli Mercedesa, na przykład, oprócz aktualnej oferty handlowej doradców, dostępne są również najnowsze modele aut. Możemy za darmo wsiąść swoją postacią do jednego z nich – i sprawdzić możliwości pojazdu na specjalnym torze wyścigowym. Z tej formy promocji skorzystała również Toyota, która równolegle z rzeczywistą premierą modelu Sion udostępniła go w świecie Second Life. Za 300 lindenów (trochę ponad dolara) można było zakupić samochód i dostosować go do własnych potrzeb.
W październiku 2006 roku swoją wirtualną siedzibę otworzyła najpotężniejsza na świecie agencja informacyjna – Reuters. Na stałym etacie zatrudniony jest tam Adam Reuters (w rzeczywistości Adam Pasick), który zarządza ośrodkiem oraz dostarcza najświeższych newsów z życia SL. W budynku agencji gracz może dowiedzieć się o wszystkim, co aktualnie dzieje się w obu światach.
Szansę dodatkowej promocji dostrzegły również duże miasta na całym świecie. Pierwszą, prawie dokładną kopię centrum miasta, udostępnił użytkownikom Amsterdam. Polskie miasta wcale nie są gorsze. Już teraz możemy przejść się po rynku w Krakowie, odwiedzić Sukiennice czy pobawić się w jednym z tamtejszych klubów. W kolejce do SL ustawiły się już: Wrocław, Gdańsk, Warszawa oraz Katowice.
Co tam panie w polityce?
Świat gry Second Life okazał się na tyle realnym zjawiskiem, że postanowili go wykorzystać również politycy. 30 maja 2007 roku powstała wirtualna ambasada Szwecji. Jest to pierwsza ambasada SL kraju z Unii Europejskiej. Wprawdzie nie załatwimy tam paszportu, ale na pewno uzyskamy niezbędne informacje, jak to zrobić. Ambasadą administruje Instytut Szwedzki przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych.
Wirtualną platformę dość często wykorzystują politycy w trakcie kampanii wyborczej. W Stanach Zjednoczonych stało się już to niemal standardem i bez problemów można tam znaleźć placówki wielu kandydatów.
W Polsce, z racji niezbyt licznej obecności Polaków w Second Life (ok. 40 tysięcy), nie jest to bardzo popularny sposób prowadzenia promocji. Pionierami w tej kwestii stali się: Marek Wójcik z PO oraz Mirosław Gilarski z PiS. Do zobaczenia są billboardy oraz programy obu partii.
Rewolucja i pornografia
Pierwszym rewolucjonistą w SL został Marshal Cahill, który jest dowódcą Armii Wyzwolenia Second Life. Jest to grupa, która nie zgadza się na postępującą komercjalizacje świata Second Life i domaga się większej nad nim kontroli przez graczy. Całe zdarzenie opisał „Los Angeles Times”: „Spijali całą śmietankę, przetargi wygrywali tylko krewni i znajomi, ograniczali wolność słowa. Cahill widział to wszystko, ale nie mógł ich zatrzymać. Zdetonował więc bombę atomową przed sklepem American Apparel”. Nie była to pierwsza akcja Armii Wyzwolenia: wcześniej „żołnierze” ostrzelali klientów sklepu. Chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na swoje postulaty.
Ataku atomowego dopuścił się również pewien hiszpański polityk, który popadł w niebyt polityczny przez nieuczciwe działania swoich konkurentów „w realu”. W ramach odwetu postanowił zniszczyć wirtualną siedzibę przeciwników, detonując zakupioną na aukcji internetowej wirtualną bombę atomową.
W Niemczech natomiast wybuchł skandal po tym, jak dziennikarz Nick Schader natknął się w SL na dziecięcą pornografię. Dziennikarz został zaproszony przez jednego z użytkowników na spotkanie z wirtualną pornografią dziecięcą, które kosztowało 500 lindenów. Ten sam użytkownik skontaktował Schadera z ludźmi handlującymi prawdziwą pornografią dziecięcą. Sprawa skończyła się w sądzie.
Uniwersytecka przystań
Jako jedni z pierwszych swoją placówkę edukacyjną w Second Life otworzyli właściciele Art Institute Online. Jest to szkoła, która specjalizuje się w kształceniu na odległość. Stworzona została wirtualna klasa, gdzie kursanci widzą się wzajemnie i razem pracują nad zadaniami postawionymi przez prowadzących. Póki co, w fazie testów pozostają działania takich znanych uniwersytetów, jak Harvard, University College Dublin, Ohio University czy New York University. Należy się spodziewać, że i one zasilą szeregi SL.
Second Life jest jednym z najbardziej fascynujących zjawisk, jakie można zaobserwować w Internecie. Stał się on dla wielu graczy odskocznią od „pierwszego” życia oraz sposobem na nie. Na internetowych forach można się jednak spotkać z wieloma opiniami. Jedną z bardziej skrajnych wyznaje Śpiący Leon: „Tylko życiowi nieudacznicy szukają lepszego życia w internetowym świecie”. Zalety gry dostrzega jednak Jacek z forum Secondlife.pl: „Jeśli nie masz co robić w realu, szybko znudzisz się i SL. Real pełny jest maruderów siedzących w pubach i marudzących: ale nuda, nic się nie dzieje, ja bym pokazał, co potrafię, ale nie mam możliwości. Przewaga SL polega na tym, że te złudzenia obala, bo w SL możesz sprawdzić, co naprawdę potrafisz. Możesz budować, zrobić koncert, wystawę w 2 godziny, założyć wielki interes”. Wśród polskich fanów Second Life zrzeszonych wokół Secondlife.pl przeważają realiści, dla których SL to tylko rozrywka na góra dwie godziny dziennie. Część z nich próbuje zarabiać „prawdziwe” pieniądze w grze, ale dla większości jest to czysta rozrywka, często już nudnawa: „Second Lifejest okey, ale potrzebuję jakiegoś przebudzenia. SL po prostu upada, bo nie ma osoby, która mogłaby dokonać przełomu. Gdyby nie to, że czasem ktoś postawi jakiś zabytek, miasto czy miejsce rozrywki, SL byłoby największym na świecie centrum handlowym”– podsumowuje Kaldimir.