Kiedyś studenci przesiadywali w zadymionych akademikach i piwnicach i tam rozprawiali o lepszej przyszłości. Dziś, żeby zrealizować coś dobrego wcale nie muszą wychodzić z domu. Wystarczy, że usiądą przed ekranem komputera i otwiera się przed nimi nieograniczone pole działania.
– Wypowiadanie się na forach, komentowanie artykułów czy prowadzenie własnego bloga to najbardziej dostępne formy aktywności w sieci – komentuje dr Andrzej Urbański z Wydziału Informatyki i Zarządzania Politechniki Poznańskiej – bardziej zaawansowane jest moderowanie i administrowanie forów dyskusyjnych oraz publikowanie artykułów. Prowadzenie tematycznej witryny internetowej z bazą użytkowników wymaga profesjonalnego działania związanego z opanowaniem treści i formy serwisu. Na początku jest pomysł: zróbmy coś nowego, ciekawego, coś czego jeszcze nie ma sieci. – Można zacząć od chociażby bloga i to wcale nie muszą być sekretne zwierzenia – namawia dr Urbański. – Ostatnio coraz więcej powstaje blogów profesjonalnych, w których autorzy podejmują się np. śledzenia rozwoju jakichś technologii czy trendów marketingowych. Potem przychodzi czas na głębsze dyskusje i precyzowanie tematu. Stronę internetową można założyć z dnia na dzień, jednak bez konkretnej strategii ma ona spore szanse na zaginiecie w gąszczu innych witryn.
Jak to się robi?
Dlatego Łukasz Banach, student Uniwersytetu Warszawskiego i twórca portalu finansowego Vortal Inwestycji Finansowych, zanim podjął działania, najpierw wszystko dokładnie przemyślał. – Nie chciałem zakładać bloga, tylko poważny portal internetowy, dlatego zanim zasiadłem przed monitorem, spędziłem sporo czasu na papierkowej robocie – tłumaczy. Pierwszym krokiem było określenie formy prawnej projektu. Potem przyszedł czas na biznesplan: – Który wraz założeniami musi ściśle określać target użytkowników, a także zakres i formę prezentowanych treści – opowiada Łukasz – dopiero wtedy przychodzi czas na poszukiwanie źródeł i tematyki informacji oraz usług, budowanie zaplecza technologicznego i ludzkiego oraz sprawy finansowe.
Podobną taktykę przyjęli twórcy GoldenLine.pl – portalu pomagającego zdobywać znajomości branżowe, a także monitorować rynek pracy. – Kluczowa jest obserwacja i poszerzanie swojej wiedzy – twierdzi Radosław Kobus, rzecznik prasowy GoldenLine.pl. – Czytanie książek, wypowiedzi na forach dyskusyjnych oraz profesjonalnych blogach. Bardzo pomocne jest poznanie ludzi posiadających potrzebną nam wiedzę, którzy zechcą się nią podzielić. Po dokonaniu dogłębnej analizy rynku internetowego wystarczyło tylko wybrać ten pomysł, który miał największe szanse powodzenia. Początki były jednak trudne. Wizja „czym GoldenLine ma być” kilkakrotnie się zmieniała. – Dokonując niezbędnych korekt kierunku rozwoju serwisu, uświadomiliśmy sobie, jakie są cele i misja GoldenLine.pl – tłumaczy Radosław.Ich prawidłowe określenie wymagało czasu, zdobycia odpowiedniej wiedzy oraz analizy zachowań użytkowników i możliwości rynkowych.
Sporą pomysłowością wykazali się studenci SGGW, którzy kilka lat temu stworzyli Napis – Niezależny Akademicki Portal Informacyjny Stolicy. Był to strzał w dziesiątkę. Internet stawał się coraz popularniejszym źródłem informacji, a w Warszawie brakowało witryn typowo studenckich, które informowałyby zarówno o wydarzeniach kulturalnych jak i życiu studenckim. – Napis powstawał rok. Pracowało nad nim czterech informatyków – mówi Kuba Gładykowski, naczelny portalu. Obecnie Napis jest jednym z najchętniej odwiedzanych portali studenckich w stolicy. – Jednak zanim tak się stało portal przechodził już wiele zmian i wstrząsów, które o mało nie zakończyły się śmiercią – dodaje Kuba.
Z pewnością siłą portalu jest zgrany zespół. Pasjonatów muzycznych, a także ludzi pełnych zapału poszukuje nadal Grzegorz Olszowik, absolwent warszawskiej Akademii Pedagogiki Specjalnej, twórca Pozytywka.net. – Pozytywka narodziła się z mojej muzycznej pasji – tłumaczy Grzegorz. – Co więcej, portal jest po części związany z audycją muzyczną o tej samej nazwie, którą prowadzę w internetowym TEAMradio.pl. Głównym celem Grzegorza jest stworzenie otwartego miejsca w sieci dla wszystkich osób zainteresowanych muzyką alternatywną. Ponadto portal ma być miejscem promocji młodych i zdolnych artystów.
Dlaczego Internet?
– Myślę, że tak jak kiedyś pismo, a potem druk stworzyły nowe, znacznie wydajniejsze, kanały komunikowania myśli ludzkiej, tak obecnie tym nowym kanałem jest Internet – tłumaczy dr Andrzej Urbański. Z kosztami muszą się liczyć posiadacze stron czy vortali. Największe pochłania pierwszy etap – czyli konstruowanie portalu przez grafików. Jednak ilu twórców, tyle możliwości i pomysłów na zredukowanie kosztów.
– Stworzenie profesjonalnego portalu to w przypadku mojego projektu koszt minimum 60 000 zł. Do tego dochodzą nakłady marketingowe, zaplecze ludzkie. Mając na starcie minimum 200 000 zł można realnie o czymś niewielkim myśleć – twierdzi Łukasz, który w planach ma utworzenie nie tylko portalu, ale także jego solidnej marki. – Nakłady finansowe mogą być niższe, pod warunkiem że ma się do dyspozycji osoby mogące robić coś za darmo i czerpiące satysfakcję z działania w grupie, oraz lubiące tworzyć. Obecnie naszym jedynym wydatkiem jest utrzymanie domeny i serwera, co zamyka się w kwocie poniżej 1000 zł – tłumaczy Kuba z Napisu. Zaletą Internetu jest fakt, że nawet przy ograniczonych możliwościach finansowych można stworzyć interesujący projekt. Tak jest w przypadku Pozytywki, gdzie głównym nakładem finansowym jest opłacenie serwera i domeny. – Portal można stworzyć na bazie bezpłatnego systemu zarządzania treścią CMS, w polskim Internecie istnieje kilka takich systemów – tłumaczy Grzegorz Olszowik – a Pozytywka.net korzysta z modyfikacji PHP Fusion – Extreme Fusion.
Dobrym pomysłem jest znalezienie sponsorów albo reklamodawców. – Przy dobrze działającym projekcie można liczyć na samoistne zgłaszanie się reklamodawców – twierdzi Łukasz z Vortalu Inwestycji Finansowych. Twórcy GoldenLine.pl tak właśnie pozyskali zainteresowanie inwestorów. – Zapewne zabrzmi to nieskromnie, ale naszym głównym argumentem była wysoka jakość produktu oraz możliwości przełożenia tej jakości na konkretne przychody. Nie bez znaczenia był również nasz entuzjazm – uzasadnia Radosław Kobus. Większości początkujących zostaje dość prosta metoda: telefony spotkania, przedstawianie jasnych idei i celów, dobra znajomość rynku, przekazanie informacji o unikalności i innowacyjności produktu, pokazanie jego testowej wersji, jak również realnych planów na przyszłość… – Najczęściej bywa jednak tak, że kilka pierwszych miesięcy trzeba „jechać” na własnym zasilaniu kapitałowym – dodaje Łukasz. Kuba zwraca uwagę na istotny szczegół: – Dla sponsorów na pewno atrakcyjna jest ściśle określona grupa docelowa, a w naszym wypadku są to studenci – wyjaśnia. – Jesteśmy dopiero w trakcie tworzenia działu marketingu, który będzie się tym zajmował.
Liczą się ludzie
Jednak nie tylko brak sponsorów spędza sen z oczu twórców. Chodzi bardzo często o redaktorów i dziennikarzy – osoby, które wypełnią portal treścią. Zwłaszcza jeśli praca wykonywana jest woluntarystycznie. Z takimi problemami boryka się Napis. – Powodem takiego stanu rzeczy jest to, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy muszą godzić nieraz Napis ze studiami i pracą. Część z nich stawia pierwsze zawodowe kroki w portalu. Nie mamy luksusu, jakim są stali pracownicy przychodzący do pracy dzień w dzień – tłumaczy Kuba. – Do tego ludzie często przychodzą i odchodzą, co wymusza szkolenia nowych osób. Obecnie zmagamy się z niedostatkiem informatyków i grafików w portalu. Trudności wynagradza dobra, młoda atmosfera, oraz zapał, z jakim ludzie podchodzą to pracy. W podobnej sytuacji jest, spragniona dziennikarzy, Pozytywka.
Radosław z GoldenLine.pl zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny szczegół – ludzie nie mogą być przypadkowi. – Za najważniejsze w tworzeniu portalu uznałbym budowanie zespołu – tłumaczy. – Zdobycie wzajemnego zaufania i dotarcie się trwa, ale z dobrze dobraną ekipą można realizować każdy projekt. Bardzo ważne jest poszerzanie wiedzy, nauka o sposobach rozwiązywania problemów, obserwacja zachowań członków społeczności oraz wydarzeń w sieci, wychwytywanie nowych trendów.
Dlatego niektóre serwisy – tak jak Opowiadam.pl, tworzony przez dr. Andrzeja Urbańskiego, czy też serwis ithink.pl – opierają swoją działalność na interakcji z użytkownikami. – W serwisie Opowiadam.pl próbujemy zachęcić do interaktywnego ich współtworzenia wraz z innymi użytkownikami pod opieką naszych moderatorów. Przez osiem miesięcy od aktywowania serwisu ponad sześciuset autorów dopisało u nas ponad dziesięć tysięcy fragmentów, co wymagałoby zadrukowania dwudziestu tomików – mówi dr Andrzej Urbański. – Ostatnio aktywizują się osoby tworzące w języku angielskim, do czego udaje się nam wciągnąć również najmłodszą polską emigrację, a uruchamiając w pełni anglojęzyczny literact.com mamy nadzieję przyciągnąć młodzież z całego świata.
Zyski
Na nie czeka się najdłużej. Co najmniej pół roku. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i niekiedy znaleźć dodatkowe zajęcie, które będzie przynosić stałe dochody. – Przy odpowiednich założeniach zapisanych w biznesplanie, dobrym gospodarowaniu kosztami i przemyślanej strategii, nawet niszowy serwis, mający pięcio-, sześciokrotnie niższą popularność od liderów rynku jest w stanie wygenerować naprawdę potężne zyski. Nie trzeba być największym, by dobrze zarabiać – twierdzi Łukasz. Na problem z innej perspektywy patrzy Piotr Toczyski, doktorant w Szkole Nauk Społecznych PAN i analityk w pionie internetowym dużego koncernu wydawniczego. – Choć z biznesowego punktu widzenia na prawdziwie duże zyski czeka się długo, to jednak twórcom Internet dostarczać może natychmiastowej gratyfikacji. Satysfakcja z tego, że witryna przyciąga ludzi a tekst zaczyna żyć już w chwilę po opublikowaniu, może być ważniejsza od honorarium za ten tekst.
Praktycznie każdą wolną chwilę trzeba poświęcać portalowi, gdyż Internet rozwija się najbardziej dynamicznie ze wszystkich mediów. W przypadku studentów, którzy oprócz zajęć pracują jest to nie lada wyzwanie. Kuba poświęca Napisowi kilka godzin dziennie, podobnie jak Grzegorz Pozytywce. – Ponieważ łączę Napis z inną praca, często zostawałem po godzinach – dodaje Kuba. – Na szczęście dzieje się tak rzadziej, w miarę jak coraz więcej osób zajmuje się portalem. Studenci nie mają innego wyjścia: muszą umiejętnie gospodarować czasem. Jednak nie zawsze to wychodzi. Zwłaszcza na początku drogi. – Generalnie – każdy czas nie poświęcony nauce zajmuje firma, każdy czas nie poświęcony firmie zajmuje nauka. W naszym przypadku jest łatwiej o tyle, że dokładnie podzielone zostały obowiązki. Mamy profesjonalny team specjalistów, którzy zajmują się tym zawodowo, mają czas i mają kwalifikacje. Oczywiście pomagają nam także czasem bezinteresownie inni ludzie, znajomi, studenci – jak chociażby mój dobry kolega Karol Cienkus – tłumaczy Łukasz.
Ostatnio najsławniejszym jest amerykański „Time”, który na Człowieka Roku wybrał właśnie Ciebie – autorze bloga, czatowy flirciarzu, uczestniku forum. To właśnie dzięki ludziom takim jak ty (włączając bohaterów tekstu) każdego dnia uczymy się czegoś nowego. Wystarczy tylko zajrzeć do sieci.
Okiem eksperta: dlaczego młodych ciągnie do sieci?
Internet jest doskonałym polem do zdobywania nowych umiejętności, popełniania pierwszych błędów i w miarę nieszkodliwego uczenia się na nich. Koszty w Internecie są zdecydowanie mniejsze niż w druku, a procedura publikowania treści łatwiejsza. W razie porażki można też szybko zacząć wszystko od nowa, bazując przede wszystkim na własnej inwencji i kreatywności, a nie na wkładzie finansowym. To sprzyja postawie przedsiębiorczości. A zarabiać można już w chwilę po postawieniu strony na serwerze i podaniu jej adresu do publicznej wiadomości. Takie programy reklamy kontekstowej jak globalny Google AdSense czy polski Smartcontext opierają się na kreacjach reklamowych przygotowanych przez reklamodawców zawczasu i gotowych do użycia od zaraz, jeśli tylko na naszej stronie występuje słowo czy fraza, która ma daną reklamę wywoływać. Kliknięcia naszych użytkowników w taką reklamę oznaczają dla nas za każdym razem parę groszy zysku. Przy setkach i tysiącach odwiedzin dziennie tych kliknięć może być wystarczająco dużo, żeby przedsięwzięcie zaczęło się zwracać.
Piotr Toczyski, doktorant w Szkole Nauk Społecznych PAN i analityk w pionie internetowym dużego koncernu wydawniczego.