Na co dzień jest studentem Wyższej Szkoły Logistyki w Poznaniu i Wiceprzewodniczącym Samorządu Studenckiego. W weekendy zakłada kolczugę, szarawary, giezło, onuce, hełm i walczy ze średniowiecznymi wojami. Mariusz Andrys, bo o nim tu mowa, od kilku lat działa w Drużynie Wojów Piastowskich „JANTAR”, gdzie nie tylko szkoli się w prowadzeniu walk, ale również zgłębia ciekawostki historyczne z okresu między IX, a XI wiekiem.
„Od dawna interesowały mnie miecze, zbroje, zamki. Kilka lat temu, podczas zjazdu rycerskiego w Łagowie miałem okazję zapoznać się odrobinę bliżej z Drużyną Wojów Piastowskich „JANTAR”. Kontakt ten, po jakimś czasie zaowocował wspólnymi wyjazdami z bractwem, pokazami walk, nauką fechtunku. Pochłaniając się coraz bardziej kulturze średniowiecza IX-XI wieku, zacząłem zdobywać własny sprzęt, szlifować umiejętności, zdobywać doświadczenie – tak wspomina swoje rycerskie początki Mariusz Andrys.
Jak sam mówi, obecnie pasja ta stała się dla niego odskocznią od obowiązków życia codziennego. Robi to co lubi, a co najważniejsze odpoczywa od komórki, internetu i problemów.
– Najciekawiej jest w wakacje. Wówczas wyjeżdżamy na różnego typu pokazy, inscenizacje, imprezy, festyny, rocznice i dożynki organizowane w mniejszych miejscowościach i wsiach. Bywa, że takich wyjazdów jest nawet kilkanaście w miesiącu. W takich sytuacjach bractwo wystawia kilka drużyn równocześnie w kilku miejscach. Drużyna Wojów Piastowskich „JANTAR” liczy około pięćdziesięciu osób. Wśród nas wojownicy, rzemieślnicy i kobiety zajmujące się pracami ręcznymi, choć musze przyznać, że kilka pań szkoli się również w walce – przyznaje student WSL.
Prawdziwą gratką dla pasjonatów są jednak festiwale. Biskupin, Grzybowo, Wolin – to miejsca, w których odbywają się największe zjazdy rycerstwa różnych epok.
– Zjazdy, trwające niekiedy nawet dziesięć dni, pozwalają nam zapoznać się z innymi bractwami. Jest to również okazja do wymiany doświadczeń i poglądów, a także do treningów z osobami walczącymi innymi stylami i technikami, dzięki czemu jesteśmy w stanie poprawić własne umiejętności – wyjaśnia Mariusz.
Poza sezonem współcześni rycerze spotykają się od czasu do czasu na „Ziemi” w Woli Jabłońskiej, gdzie bractwo ma swoją siedzibę.
– Kilka hektarów lasów i łąk. Chata średniowieczna na wzór XIII wieku, w której na co dzień mieszka jarl drużyny wraz z małżonką, którzy stanowią żywy dowód na to, że w warunkach średniowiecznych można przetrwać dłużej, niż tylko kilka dni w tygodniu. Wokół budowane są kolejne obiekty, a docelowo na ziemiach tych w przeciągu kilku lat ma powstać gród – zdradza.
Bractwo skupia w swoich szeregach wielu ludzi: osoby pracujące, studentów, nawet kilka osób emerytowanych. Wspólnie świętują noc kupały oraz inne święta z okresu Średniowiecza.
– Niekiedy bractwo bierze również udział przy kręceniu filmów takich jak na przykład „Stara Baśń”. W takich sytuacjach „JANTAR” bierze udział nie tylko w samych scenach batalistycznych, ale także udziela informacji związanych z historią. W bractwie działają osoby zawodowo i naukowo związane z historią średniowiecza – wyjaśnia.
A jak wyglądają treningi? –Ćwiczę zawsze, kiedy tylko znajdzie się ku temu okazja. Najczęściej są to właśnie letnie pokazy i imprezy, ale poza sezonem w miarę możliwości także staramy się stawać między sobą w szranki, czy to w Poznaniu, gdzie mieszka wielu drużynników, czy to spotykając się na „Ziemi” w Woli Jabłońskiej – odpowiada Mariusz. – Oczywiście podczas treningów, jak i pokazów staramy się walczyć bezpiecznie. Unikamy wychodzenia w bój bez zbroi i hełmów. Walczymy tępą bronią. Mimo tego, niekiedy zdarzają się drobne wypadki. Na szczęście średniowieczne zasady głoszą, że o potędze wojownika mówią jego blizny, dlatego wszelkie zadrapania, złamania i guzy, nie są takie złe – żartuje.
– Jeżeli chodzi o sprzęt – kontynuuje Mariusz – to staramy się odwzorowywać średniowieczne narzędzia. Zaczynając od materiałów, poprzez sposoby wyrobu, aż do eksploatacji i konserwacji gotowego sprzętu. Skórzane buty szyte dratwą i uszczelniane woskiem pszczelim. Zbroje skórzane i metalowe (kolczugi, lamele). Odzienie, hafty, ozdoby. Te najprostsze sprzęty staramy się robić każdy samemu, te trudniejsze zlecane są rzemieślnikom w obrębie bractwa. Elementy takie, jak hełmy, czy miecze zlecane są na zewnątrz, specjalistom zajmującym się tym zawodowo – zdradza.
Podstawowym wyposażeniem każdego wojownika są spodnie, np. szarawary, giezło (koszula), buty, onuce (skarpety), krajki i pas. Dopóki członkowie bractwa nie dorobią się własnego sprzętu, to podstawowe uzbrojenie zapewnia drużyna.
– Sam aktualnie jestem na etapie robienia kolczugi. Około 12.500 sztuk stalowych kółeczek łączonych ze sobą za pomocą dwóch par kombinerek. Mozolna praca, ale ile satysfakcji, gdy się założy własnoręcznie zrobioną zbroję – cieszy się Mariusz.
Niektóre osoby w bractwie starają się charakteryzować na konkretne etniczne/geograficzne obszary średniowiecznej Europy.
– Oprócz Słowian i Piastów, na których to stylizujemy się jako drużyna, znaleźć można u nas osoby starające się odtworzyć ubiory Saracenów, Duńczyków, Wikingów/Barbarzyńców, Rusinów, itp. – wymienia. – Podczas pokazów rozbijamy obóz, wyposażony w ręcznie rzeźbione meble, ważące nawet do 20 kilogramów. Rozstawiamy kilka typów namiotów, w zależności od odgrywanej aktualnie epoki (IX, XI, XIII wiek).
Mariusz, jak na logistyka przystało, wiedzę zdobytą podczas studiów z powodzeniem wykorzystuje podczas organizacji życia bractwa.
– Zarządzanie około 50 drużynnikami, organizacja wyjazdów na terenie całego kraju, jak i poza granicami państwa. Magazynowanie i konserwacja kilku ton sprzętu. Transport w konkretne miejsce, co jest o tyle trudne, że niekiedy mamy do przebycia kilkaset kilometrów z jednego występu na drugi podczas jednego weekendu. Do tego dochodzi hierarchia w bractwie wraz z delegowaniem praw i obowiązków dowódcom podczas poszczególnych wyjazdów, organizowanie sprzętu i obozu, ale tak żeby nie wozić zbędnego obciążenia. Wyznaczanie tras dojazdów na poszczególne pokazy i czasów potrzebnych na rozkładanie i składanie obozów, a także na sam transport – to nic innego jak logistyka średniowiecza w pełnej krasie – stwierdza student WSL. – Studiując logistykę, zdaję sobie sprawę, że jej elementy znaleźć można wszędzie, natomiast interesując się średniowieczem, dowiedziałem się, że to właśnie wtedy powstało pojęcie logistyki, w skutek próby opisania działań wojennych mających na celu przemieszczanie wojsk, a także zapewnianie im zaopatrzenia w trakcie prowadzonych wojen.
Może ktoś z Was również miałby ochotę pobawić się w średniowieczne wojny? Domyślam się, że chemicy i studenci medycyny byliby przyjęci do każdego bractwa z otwartymi ramionami:)