Eurostudent

Portal dla studentów - kariera, praktyki, staże, praca, studia, rozrywka, konkursy. Magazyn Eurostudent

Wolność to stan umysłu

Choć od lat jest już dorosłą Alicją, nadal drzemie w niej wrażliwość nastolatki, którą poznaliśmy przed laty. Roześmiana blondynka rodem z Pszczyny, która czuje bluesa. Alicja Janosz.

Kiedy czyta się Twoją biografię można odnieść wrażenie, że Twoje życie przypominało bajkę. Wygrywałaś dziecięce festiwale, zagrałaś w musicalu „Piotruś Pan”, a w wieku 16 lat wygrałaś talent-show – Idol. Byłaś szczęśliwa?

Niczyje życie nie jest bajką. Za stara jestem, żeby ściemniać, że moje miałoby nią być. Zawsze chciałam śpiewać, ale decyzja ta była pokierowana miłością do samego śpiewania i wyobrażeniem na ten temat. Dopiero po latach pokochałam muzykę i zaczęłam sama tworzyć. Wiem jedno – żadne puchary, statuetki, ani aplauz publiczności, nie zastąpią spokoju ducha, poczucia miłości i bezpieczeństwa, których nie będąc przy rodzicach nie miałam, a które są fundamentem w życiu – zwłaszcza dzieci. Miałam za to wielkie szczęście, że spotkałam cudownych ludzi, którzy praktycznie mnie „zaadoptowali” na czas, gdy byłam w Warszawie, w „Piotrusiu Panu”. Później, gdy dwa lata po „Idolu” zdecydowałam się zejść ze sceny i skupić się na nauce i poszukiwaniu własnej muzycznej (i nie tylko) drogi, znów znalazłam u nich schronienie. To moja ciocia Teresa i jej mąż Chris, którym będę dozgonnie wdzięczna za bezinteresowną pomoc, opiekę i wsparcie. Wierzę, że zdołam przekazać dalej tą ogromną dawkę dobroci, jaką od nich dostałam.

 

W „Piotrusiu Panu” grałaś m.in z Edytą Geppert i Wiktorem Zborowskim. Musiałaś stać się po trosze aktorką. Jak czułaś się na scenie w nowej roli?
To była ciężka praca. Po szkole dosłownie biegłam do teatru, żeby zdążyć cokolwiek zjeść w bufecie na zapleczu sceny i zaraz potem pędzić na zajęcia ze śpiewu, tańca, aktorstwa i akrobatyki czy szermierki. Przygotowania do spektaklu trwały wiele miesięcy, więc dużo się nauczyłam, ale też mocno przeżyłam rozłąkę z rodziną. Pamiętam, jak wszystkie dzieciaki stresowały się każdą wizytą Janusza Józefowicza i Janusza Stokłosy. Niezapomniane i pełne wrażeń było dla mnie spotkanie z genialnym, niestety już nieobecnym z nami Jeremim Przyborą, który napisał cudowne libretto do „Piotrusia Pana”. Dorośli aktorzy, z którymi współpracowaliśmy, byli nam bardzo pomocni. Pamiętam, że uwielbiałam też Justynę Sieńczyłło, która okazywała wobec mnie matczyną czułość.

 

Po krótkiej trasie z materiałem z debiutanckiej płyty, zniknęłaś w pola widzenia. Zdecydowałaś, że chcesz poświęcić się nauce. Co dało Ci studiowanie?

Otrzymałam stypendium w Wyższej Szkole Promocji w Warszawie, z którego z chęcią skorzystałam. Zwłaszcza, że rozpoczęcie studiów było dobrym pretekstem do tego, aby zrobić sobie przerwę od występów scenicznych. Jestem humanistką, więc ekonomia, narzędzia ilościowe czy logistyka były dla mnie makabrą. Za to zajęcia z prawoznawstwa czy media relations sprawiały mi dużo frajdy i dały mi wiedzę, która myślę, że przyda mi się już na całe życie.

 

Nie wybrałaś wokalistyki ani innego, typowo muzycznego kierunku. Dlaczego właśnie reklama i PR? Studia muzyczne to z pewnością wspaniała sprawa, ale obawiałam się, że idąc na akademię muzyczną, zacznę traktować śpiew nazbyt technicznie. Dziś nie sądzę, aby umiejętności miały przeszkadzać w wyśpiewywaniu uczuć, ale wtedy jakoś bałam się wyuczonej sztampowości. Reklama i PR to coś, co mnie pociągało i wydawało się ciekawym i twórczym kierunkiem. Było też odskocznią od branży muzycznej, której potrzebowałam. Nie pomyliłam się.

 

Po 9 latach ciszy wróciłaś na rynek muzyczny ze swoją drugą, tym razem już dorosłą płytą „Vintage” na której przeważa blues. Wiem, że pracujesz już nad kolejnym krążkiem. Zostajesz w bujających, bluesowo-soulowych klimatach czy zmieniasz kierunek?

Rythm&blues i brzmienie Motown – tak chyba najtrafniej można ją określić. Płyta jest już nagrana. Teraz szukam wydawcy.

 

Wreszcie jesteś Panią własnego losu.

Każdy jest. Wolność to stan umysłu. Jeśli stajemy się więźniami własnych zobowiązań czy toksycznych relacji, jest to również efekt decyzji, jakie podjęliśmy będąc wolnymi ludźmi. Oczywiście, jedni mają łatwy start, inni zdecydowanie cięższy, ale suma summarum, wszyscy możemy z tego miejsca, w którym się obecnie znajdujemy pójść w przeróżnych kierunkach. Tak myślę.

 

Rozmawiał Paweł Kawałek