Mamy coraz większy apetyt, zwłaszcza na tłuste potrawy oraz słodycze. Zaczynamy powoli tyć – jak zawsze o tej porze roku. To naturalny odruch organizmu, który przygotowuje się na mroźne miesiące.
Wzmożone zapotrzebowanie na jedzenie zawierające mnóstwo kalorii wynika z tego, że jesteśmy stałocieplni. Nasz organizm musi utrzymać temperaturę około 37 stopni C, choćby na dworze był nie wiadomo jaki mróz. Zwykle przed zimą instynktownie się objadamy, gromadzimy zapasy tłuszczu, gdyż w ten sposób organizm wyrównuje bilans cieplny, czerpiąc większe dawki energii z pożywienia.
Dzienne zapotrzebowanie na kalorie u kobiety w wieku 21-59 lat, wykonującej pracę umiarkowanie ciężką wynosi 2400-2800 kalorii. U mężczyzny – 2800-3200. Objadanie się może prowadzić w ciągu zimy do wzrostu wagi nawet o 5-7 kg i do poszerzenia talii o kilka centymetrów.
– Zimowa dieta musi jednak różnić się od letniej, choć zapotrzebowanie na kalorie w obu przypadkach jest podobne . Ale zimą trzeba jadłospis tak ułożyć, żeby jedzenie dostarczało nam więcej energii, zapewniało większą odporność na wszelkie infekcje i żeby nam nie przybyło w talii. Musimy zjadać co najmniej 4 posiłki dziennie, co 3 godziny, aby równowaga cieplna nie uległa zachwianiu.
Według dietetyków już teraz należy jeść częściej produkty bogate w żelazo: wątróbkę, mięso (wybierzmy chude), chleb pełnoziarnisty, warzywa strączkowe, kasze. Chronią one przed anemią. Teraz potrzebujemy też więcej witamin z grupy B, które wzmocnią odporność i system nerwowy, a tym samym zapobiegną tzw. sezonowej depresji. Znajdziemy je w wołowinie, drobiu, rybach, nabiale, kiełkach i orzechach.
– Zimą 50 procent energii powinny nam dostarczać węglowodany. Żeby jednak nie przytyć, musimy ograniczyć białe pieczywo i słodycze, a częściej sięgać po razowe, pełnoziarniste i kasze. Zaspokoją głód i dostarczą energii.
Jedzmy ryby, drób, jajka, brokuły, kukurydzę i zielony groszek, ze względu na zawarty w tych produktach chrom. Pierwiastek ten hamuje bowiem apetyt na słodycze.