Pierwsza i jedyna w Polsce ekspozycja twórczości wybitnego fotografa, Andersa Petersena.
„Kiedy patrzę na zdjęcia Andersa Petersena, to czuję jakbym była bliżej prawdziwego życia, prawdziwych ludzi”. Tak o jego twórczości mówi Joanna Karczmarewicz (dziennikarka). Petersen fotografuje przypadkowo spotkane osoby, ludzi nieogolonych, pomarszczonych, grubych, wytatuowanych. Niektórzy są tak brzydcy, że aż w tej swojej brzydocie pięknieją. Czuję, jakbym poprzez jego zdjęcia, dotykała ich smutku i zobojętnienia, zwątpienia wymalowanego na twarzach, czasem strachu. Anders Petersen należy do grupy najbardziej intrygujących, współczesnych fotografów. Otrzymał tytuł ,,Fotografa Roku 2003” na francuskim festiwalu Rencontres d’Arles (2003), w swoim dorobku artysta ma ponad 20 albumów i wystawy w Europie i Azji. Prezentowany podczas Miesiąca Fotografii w Krakowie Mental Hospital w sposób niezwykle osobisty podejmuje tematykę życia ludzi z marginesu społecznego. Pracę nad cyklem artysta rozpoczął w 1967 roku i tworzył go przez kolejne trzy lata. Ta ekspozycja była pierwszą i jedyną w Polsce, a fotografie, które oglądaliśmy na wystawie to jedyne istniejące oryginały. Dało widzom tak rzadką obecnie możliwość niemalże intymnego obcowania z dziełem fotograficznym.
Rodzinny album
Kim są bohaterowie Petersena? Autor fotografował stałych bywalców nocnych barów w Hamburgu m. in. prostytutek, alkoholików, narkomanów, transwestytów. Interesowało go wydobycie z nich „ludzkich cech”. Jak sam przyznaje, fotografowani są pamiętnikiem ludzi, których spotkałem i zapisem mnie samego. Tego co mnie otacza i tego, co jest we mnie. To rodzaj rodzinnego albumu. Osoby portretowane przestały być dla niego nieznajome, przekroczył granicę ich anonimowości poprzez zbliżenie się do drugiego człowieka. Ja w zasadzie nie czuje się obserwatorem, jestem osobą, która musi dotykać – tak mówił o sobie autor w wywiadzie udzielonym J. Karczmarewicz. ęłęóKiedy patrzę na uchwycone w miłosnym uścisku pary, to czuję prawdziwą miłość. Kiedy patrzę na klęczącą na łóżko grubą, wytatuowaną prostytutkę, to niemalże widzę, jak za chwile będzie z całkowitą obojętnością i profesjonalizmem przyjmować swoich klientów. Kobiety, mężczyźni przybierają różne pozy. Ich piękno ma wymiar symboliczny. Jedno ze zdjęć ukazuje mężczyznę odwróconego plecami do obiektywu. Nie jest sam, widzimy ręce oplatające szyję – to kobiece dłonie… Kolejne zdjęcie, które przykuło moją uwagę przedstawia dwie kobiety: jedna z nich jest starsza, najwidoczniej chora – choć tylko możemy się tego domyślać, ma przymknięte powieki, na głowie wianek z polnych kwiatów. Druga jest o wiele młodsza, obejmuje twarz starszej kobiety i delikatnie całuje ją w policzek. Czy ta czułość jest oznaką miłości, smutku? Dla każdego odbiorcy będzie oznaczać coś innego…
Fotograf ,,złodziej”
I w tym tkwi cała magia sztuki Petersena. Artysta ęłęómówi zawsze, czego chce od swoich modeli. Mówi wprost: „chcę wam zrobić zdjęcie”. W wywiadzie wspomina pewną kobietę z baru, posiadaczkę bardzo wydatnego biustu. Podszedł do niej i oświadczył, że chce go sfotografować, bo pierwszy raz widzi tak duże piersi. Kobieta zgodziła się. Była z tych piersi niezwykle dumna i powiedziała mi, że każda jej pierś waży 2 kilogramy – wspomina fotograf. To co bez wątpienia najwspanialsze w zdjęciach Petersena, to umiejętność z jaką potrafi oddać historię ludzkich uczuć – uważa Karczmarewicz. Anders Petersem przyznaje, że bycie fotografem, to trochę bycie złodziejem. Zabieram coś ludziom, dotykam ich, więc muszę im coś dać w zamian. Tym czymś są moje zdjęcia. Jego fotografie pozwalają spojrzeć w głąb siebie i dostrzec iskrę Boga w tych, do których wielu z nas czuje obrzydzenie. Fotograf wybiera swoje postacie według – jak sam przyznaje – klucza, który jest w nim samym. W tych historiach ludzkich uczuć jest to, co jest we mnie: moje lęki i moje demony. No i oczywiście nastrój, w jakim jestem danego dnia – wyznaje artysta.
Alicja Magiera