Systematycznie wzrasta liczba studentów, a od kilku lat jesteśmy świadkami prawdziwego boomu edukacyjnego. Czy przed bezrobociem chroni wykształcenie?
W marcu 2005 roku absolwenci stanowili około 4% wszystkich bezrobotnych i jest ich coraz mniej (w 1999 roku było ich 6,4%). Według statystyk GUS-u w 2004 roku niecałe 8% ludzi z wyższym wykształceniem było bez pracy (ponad dwa razy więcej jest bezrobotnych wśród osób z wykształceniem średnim). Absolwenci jeśli zgłaszają się po pomoc do Urzędu Pracy, krócej pozostają bezrobotni. Nie dziwi więc, że studenci i uczniowie, pytani przez CBOS o ocenę możliwości znalezienia pracy na lokalnych rynkach pracy, są większymi optymistami niż reszta respondentów.
Zapewne dlatego im większy ich optymizm, tym większy apetyt na dobre zarobki. Średnia pensja krajowa wynosiła w pierwszej połowie 2005 roku około 2300 zł, jednak studenci, pytani w ankiecie AIESEC, wymieniali kwotę około 2000 zł już na wejściu, a po roku już chcieli tysiąc złotych więcej. (Nawiasem mówiąc, płaca, która gwarantuje według nich pożądany poziom życia to ok. 4900 zł.).
I rzeczywiście: mając wyższe wykształcenie, młodzi mogą liczyć na wyższe zarobki. Według raportu o wynagrodzeniach, sporządzonego przez największy polski portal o pracy Pracuj.pl, wynagrodzenia większości polskich magistrów (ponad 55%) mieszczą się w przedziale od tysiąca do 3 tys. Zł, a w 2004 roku były przeciętnie o 550 zł wyższe od płac osób z wykształceniem niepełnym wyższym lub z tytułem licencjata. Magistrowie zarabiali średnio aż o 700 zł więcej od absolwentów szkól średnich. Wraz ze zdobywaniem doświadczenia zarobki magistrów rosną też szybciej niż osób bez dyplomu. Dyplom studiów podyplomowych zwiększa zarobki przeciętnie jeszcze o 200 zł.
Najwięcej pracy jest zdecydowanie w sektorze prywatnym: w pierwszym półroczu 2005 roku właśnie tam utworzono ponad 80% nowych miejsc pracy, z czego 40% w przetwórstwie przemysłowym, prawie 13% w handlu i naprawach, a 12% w budownictwie. Wciąż najwięcej – bo ponad 70% – wolnych miejsc pracy pozostaje w dużych prywatnych firmach z branży przemysłowej (głownie przetwórstwo spożywcze, napojów, odzieży).
W powiatowych i wojewódzkich urzędach pracy ofert dla osób z wyższym wykształceniem jest niewiele. Rekrutacja osób na stanowiska specjalistyczne i kierownicze coraz bardziej przenosi się do Internetu. W portalu rekrutacyjnym Pracuj.pl w pierwszym kwartale 2005 roku znalazło się ponad 8 tys. ogłoszeń, a w drugim kwartale – już ponad 12 tys. W portalu Jobpilot w listopadzie 2005 roku było blisko 3 tys. ofert, czyli o ponad tysiąc więcej niż przed rokiem.
Na stronach portalu rekrutacyjnego Pracuj.pl w pierwszym półroczu 2005 najwięcej ofert pracy dla osób z wyższym wykształceniem było w firmach przemysłowych, handlu i sprzedaży; w czołówce były także branże telekomunikacyjna i zaawansowanych technologii. Jednak pamiętać trzeba, że na przykład firma przemysłowa zatrudnia nie tylko inżynierów, ale też handlowców, finansistów czy specjalistów od logistyki. Potwierdza to analiza działów, z jakich pojawiały się oferty. Na portalu CV-Online najbardziej poszukiwani byli handlowcy, analitycy rynku i specjaliści marketingu.
Od kilku lat najwięcej ofert pochodzi z województwa mazowieckiego, ale od poprzedniego roku jego przewaga wciąż spada. Coraz łatwiej znaleźć pracę w województwach: śląskim, wielkopolskim, dolnośląskim oraz małopolskim. Potwierdzają to statystyki GUS: najwięcej nowych miejsc pracy utworzono w 2005 roku właśnie w tych czterech województwach (oprócz małopolskiego), najmniej zaś w podlaskim i opolskim. Generalnie, w końcu drugiego kwartału 2005 roku największą liczbą ofert pracy dysponował region centralny, a najmniejszą – region wschodni
Na razie, najłatwiej znaleźć zatrudnienie w stolicy, tam też bez pracy jest niecałe 6% mieszkańców. Ale starania innych dużych miast – na przykład Poznania cieszącego się tytułem Gmina Przyjazna Inwestorom czy Wrocławia promującego się jako miejsce, gdzie młodzi znajdą pracę – mogą świadczyć o powolnej detronizacji stolicy w tym względzie. Specjalne Strefy Ekonomiczne tworzone od 1995 roku w różnych regionach kraju przyciągają zagranicznych inwestorów także na prowincję: dzięki nim w ciągu stworzono ponad 100 tys. miejsc pracy. Jak podaje Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych, przyszłe inwestycje, zaplanowane tylko w ostatnim kwartale to między innymi fabryki francuskiego Michelin oraz koreańskiego LG Electronics w strefie warmińsko-mazurskiej, a także dwie fabryki szwedzkiego Elektroluxa oraz jedna Wrozametu w okręgu wałbrzyskim. Każda taka inwestycja to kilka tysięcy miejsc pracy.
To, na jakie zawody będzie popyt za kilka lat, zależy od kierunku i tempa rozwoju gospodarki. Można jednak przewidywać, które sfery gospodarki będą się rozwijać intensywniej, a co za tym idzie – gdzie będzie praca. Profesor Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych wymienia te dziedziny: – Przetwarzanie informacji, przedsiębiorczość (w związku z rozwojem małych firm), budownictwo mieszkaniowe, szeroko pojęte usługi (bo im bardziej społeczeństwo się bogaci, tym większe zapotrzebowanie na usługi – w gospodarkach rozwiniętych ten sektor dominuje), wszelkie zajęcia leczniczo-opiekuńcze w związku ze starzeniem się społeczeństwa oraz sfera wysoko zaawansowanej nauki (np. komputery, mikrobiologia). Międzyresortowy Zespół do Prognozowania Popytu na Pracę podaje prognozę, które zawody będą się cieszyć największym powodzeniem do 2010 roku. Do tych, które wymagają wyższego wykształcenia, należą: kierownicy małych i średnich zakładów pracy, pracownicy ds. finansowych, statystycznych i handlowych, specjaliści do spraw biznesu, agenci biur pomagających w prowadzeniu działalności gospodarczej i pośrednicy handlowi, architekci, inżynierowie, nauczyciele nauczania ponadpodstawowego, specjaliści nauk społecznych, personel obsługi komputerów oraz specjaliści ochrony zdrowia.
Program Pierwsza Praca, rozpoczęty przez Ministerstwo Pracy w 2002 roku, początkowo obejmował osoby bezrobotne w wieku od 18–24 lat, lecz stopniowo rozszerzał krąg beneficjentów: w czerwcu 2004 roku objął absolwentów do 27. roku życia, których kierowano na staż. Najwięcej, bo prawie 60% uczestników programu, skorzystało właśnie ze staży. Poza tym urzędy pracy oferowały bezpłatne szkolenia, spotkania z doradcą zawodowym czy warsztaty. Program wspierał też pracodawców zatrudniających młodych bezrobotnych, refundując im koszty utworzenia i utrzymania nowego miejsca pracy (skorzystało z tego jednak tylko niecałe 10% uczestników).
Ministerstwo uznało, że program przynosi efekty (liczy, że skorzystało z niego aktywnie ok. 580 tys. osób, a prawie 2 mln osób z jakiejś formy doradztwa, szkoleń), dlatego będzie w 2006 roku być kontynuowany. W listopadzie 2005 roku poszerzono nieznacznie grupę, która może z niego skorzystać: dotychczas jakiekolwiek doświadczenie zawodowe dyskwalifikowało kandydatów ze skorzystania ze stażu, teraz i ci, którzy już gdzieś pracowali, mogą ubiegać się o staż. – Cały czas chodzi nam o to, żeby więcej młodych bezrobotnych miało szansę uczestnictwa – tłumaczy zmiany Małgorzata Kubaś z biura prasowego Ministerstw Pracy i Polityki Społecznej.
W lipcu 2005 roku poszerzono ofertę Urzędów Pracy o I Biznes. Oprócz szkoleń i doradztwa młodzi bezrobotni mogą dostać preferencyjnie oprocentowaną pożyczkę (do 40 tys. zł ze spłatą do 36 miesięcy) oraz bezzwrotną dotację (do kwoty 11 tys. zł). Ma to zachęcić młodych do podjęcia własnej działalności gospodarczej. Takich osób nie jest dużo. – Z naszych obserwacji wynika, że osoby zainteresowane otworzeniem własnej działalności gospodarczej to najczęściej osoby w wieku 35–50 lat. Młodzi być może boją się ryzyka – mówi Katarzyna Gnys, rzecznik Grodzkiego Urzędu Pracy w Krakowie. Jak podaje Ministerstwo Pracy do grudnia 2005 roku do programu przystąpiło 205 powiatowych urzędów pracy, najwięcej z województwa wielkopolskiego i śląskiego. Czy to wystarczy, by przekonać młodych, że warto otwierać własny biznes? To się okaże.
Ci, którzy nie widzą szansy na znalezienie pracy w Polsce i decydują się na wyjazd do pracy do któregoś kraju Unii Europejskiej, mogą znaleźć konkretne oferty legalnej pracy we wszystkich krajach UE w Portalu Mobilności Zawodowej Eures. Eures to Europejskie Służby Zatrudnienia, czyli sieć współpracy, której celem jest ułatwianie swobodnego przemieszczania się w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Sieć tworzą publiczne służby zatrudnienia każdego kraju (w Polsce urzędy pracy), współpracują z nimi związki zawodowe i organizacje pracodawców. Sieć jest koordynowana przez Komisję Europejską, która rok 2006 ustanowiła Rokiem Mobilności Zawodowej.
Specjalnie dla młodych z inicjatywy Komisji Europejskiej powstał Europejski Portal Młodzieży (www.europe.eu.int/youth.). Wyszukano i opisano tam ponad 10 tys. młodzieżowych stron internetowych, dotyczących podróży, nauki, a także pracy i staży w krajach Unii Europejskiej. Portal pojawił się w sieci w maju 2004 roku. – Polska jest pierwszym krajem z nowych państwo członkowskich UE, który ma swoją wersję językową portalu – mówi Katarzyna Chudolińska z Eurodesk Polska, europejskiego programu informacyjnego dla młodzieży.
Młodzi wykształceni nie są więc w sytuacji złej na rynku pracy. Wykształcenie jest dobrą inwestycją w przyszłość. Eksperci jednak ostrzegają: jeśli polska gospodarka nie będzie się szybciej rozwijać, a każdego roku nadal będzie kończyć studia tak ogromna liczba młodych osób, będą oni musieli pracować na stanowiskach poniżej swoich kwalifikacji. W kraju lub na emigracji.
Według statystyk prowadzonych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w czołówce kierunków cieszących się największym powodzeniem są: psychologia (która utrzymuje się na pierwszym miejscu od 1984 roku!), anglistyka, europeistyka. Dalej socjologia, politologia, geografia, gospodarka przestrzenna, kulturoznawstwo, architektura. Niezmiennie popularne są: pedagogika, zarządzanie i marketing, ekonomia, informatyka i prawo. – Statystyki zaciemnia fakt, że wielu młodych zdaje egzamin, a potem studiuje na kilku kierunkach naraz – zwraca uwagę Krystyna Krawczyk z Ministerstwa Edukacji. A jeśli chodzi zapotrzebowanie na dany zawód, trzeba być ostrożnym. – To, że teraz jest zapotrzebowanie, nie oznacza, że tak będzie za trzy lata (a tyle student potrzebuje, by uzyskać licencjat) lub tym bardziej za pięć, gdy będzie magistrem – podkreśla.
Według ankiet przeprowadzonych wśród studentów ostatnich lat i absolwentów w czasie Targów Pracy na polskich uczelniach wiosną 2005 roku prawie 80% studentów i absolwentów szuka pracy przez Internet, niewielu mniej w gazetach dotyczących pracy (69%). 38% korzysta ze znajomości. Co trzeci ankietowany zwraca się bezpośrednio do pracodawców. Jedna czwarta badanych uważa, że oferty przedstawiane w urzędach pracy nie spełniają ich oczekiwań. 35% chciałoby znaleźć zatrudnienie w małej lub średniej firmie, tyle samo wolałoby pracować w dużym międzynarodowym koncernie. Mniej chciałoby rozpocząć własną działalność gospodarczą (17%), a tylko 14% myśli o posadzie państwowej.
Źródło: Badanie Studenci 2004/2005 przeprowadzone przez SMG/KRC